czwartek, 16 lipca 2009

chrzest

…rozczulam się, wzruszam, inaczej oddycham. I wszystko, oczywiście, za sprawą Szymona. Od kilku godzin jesteśmy razem, a to wystarcza, abym tracił ochotę na łzy… Gorące powietrze, blisko tani, miejski basen i woda… mnóstwo wody! Nie umiem pływać, a On niczym delfin hasał i chlapał. Nurkował, skakał i był w siódmym niebie. Nawet na chwilę z Jego twarzy nie znikał uśmiech, więc mój smutek ochrzciłem wodą, schowałem go tam pod tonią.

I jak ja mam odejść, gdy On swoim oczami zniewala każdy mój ruch, każde moje słowo…?
Boże, ale jesteś przebiegły…



9 komentarzy:

  1. Jejku, jakie cudne zdjęcia.Zwłaszcza drugiego nie mogę się napatrzeć.Z takich małych chwil buduj przyszłość:)

    OdpowiedzUsuń
  2. duzo ciepla dla Was obu...i sily..tak Ci teraz potrzebnej..

    OdpowiedzUsuń
  3. ...bardzo piękne fotografie.....z takich chwil składa się życie...łap ich jak najwęcej....

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak całkiem, wcale, ani trochę nie pływasz? :)
    ..ciepłe myśli..

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też nie umiem pływać :) A Twoje pojednanie z wodą (choć pozornie bez wody)to już duży krok do przodu. DUŻY.

    OdpowiedzUsuń
  6. Może być dobrze, zawsze o tym pamiętaj :)
    m.

    OdpowiedzUsuń
  7. Słodka - budowanie przyszłości jest zagadką...

    Caminho - dziękujemy

    Maju - wiem i wtedy zaczynam się gubić balansować

    OdpowiedzUsuń
  8. Zeruya - dziękuję za myśli, a z pływaniem kicha - wypaczone dzieciństwo:( - a mieszkałem nad jeziorem (blisko)

    Latarniku - oczywiście wszedłem do wody, Syn by mi nie wybaczył siedzenia na brzegu

    Anonimowy-a? M? - chciałbym, chyba?

    Emmo - jeszcze jestem!

    OdpowiedzUsuń

statystyka