poniedziałek, 30 sierpnia 2010

czasem zabawy




Niebezpieczeństwo czasu. Przełom sierpnia i września, to godziny słabości. Mojej. Muszę uważać na myśli, na czyny. Na słowa przestałem zważać. To czas zły. Zły w złości czasu teraźniejszego.
Ostatnie dni gapiłem się sufit, plułem do lustra i słuchawek telefonów. Jedyne, co mnie ratuję to szaleństwo w odkrywaniu nowych technik fotografii. Zwłaszcza tej minimalistycznej. Zakochałem się (na razie bez wzajemności) w zdjęciach, robionych techniką otworkową, czyli taką bez użycia obiektywu. Prześwietlam i naświetlam i maczam w łazience stare filmy, papiery. Mnóstwo tego, tylko pasta do zębów się skończyła…
Zrobiłem też kilka ujęć w puszkach po piwie. Browaru nie pijam, więc pogrzebałem w śmietnikach, co dało efekt piorunujący, bo znajduję ciekawe rekwizyty. Jednego dnia jestem nimi zachwycony, następnego wracają do swojego domu.
Szaleństwo pogłębiam pstrykając – nie wkręcając obiektywu, lecz uchylając go w zależności od światła i własnego widzimisie.

Tylko czy to ma jakiś sens? Wszystko i tak zwaliło się na łeb. W samotności najgorsze jest, to że nie da się nią zachwycić. 

niedziela, 22 sierpnia 2010

pewna




Z ostatnich dni:

Pewna kobieta mówi nie szukaj baby, szukaj Boga.
Pewna dwudziestopięciolatka oświadczyła: nie jesteś mi obojętny.
Inna mówi, że nie wiem, co to jest miłość i za dużo w tobie stanów depresyjnych.
Do chóru dołączyła trzydziestolatka nazywając mnie na piśmie żywym trupem.
Pewna gospodyni domowa zdradziła męża. Miałem ją rozgrzeszyć, ale… ty nic nie rozumiesz i trzasnęła drzwiami.
Przyjaciółka mówi zmieniłeś się. Dopytuję: I co z tego? Milczymy.
Pewna dojrzała i piękna pani traktuję mnie jak worek treningowy, ale nie przeszkadza jej to całować mnie po szyi.

Z ostatniej chwili:

Czy istnieje ta PEWNA Kobieta? Pewna siebie i mnie? A ja pewien nas? 

wtorek, 17 sierpnia 2010

Dwa projekty, dwa cytaty


Z Andrzeja Bursy:

„mam w dupie małe miasteczka
mam w dupie małe miasteczka
mam w dupie małe miasteczka”


POSZUKUJĘ, ZAPRASZAM, PROSZĘ
CHĘTNYCH
Zainteresowanych moimi projektami fotograficznymi. Pierwszy zwie się „Krzesła”, drugi „DNA”.
Potrzeba tylko chęci, odrobinę dobrej woli, dwie – trzy godziny ze mną i zgody na publikacje wizerunku. Nawet pieniędzy nie trzeba (te zamierzam ja zarobić w przyszłości).
W pierwszym projekcie – nieważny wiek, płeć. Nic nie jest ważne. Ważni jesteśmy My.
W drugim – bezwzględnie trzeba być rodzicem lub dzieckiem, ale wtedy jedno musi namówić drugie, aby Holden pożarł dwie owieczki.
(Projekty są autorskimi pomysłami i są zastrzeżone. Jeżeli uda się je zrealizować – będą wystawy. Szczegóły na priv – czekam naiwnie na listy) .


Z Adama Georgiewa

„Olej wszystko, chłopaku, nic nie jest ważne. Porządnie sobie zaruchaj, to jedyne, co ma sens”. 

wtorek, 3 sierpnia 2010

a może




masz mi coś do powiedzenia
masz drobne na bełta
masz serce lub wątrobę na przeszczep
a może masz łono na odwiedziny

szukałeś w gazetach
w wierszach
w pubach
burdelach
a może w kościołach

czekałeś na przekaz
czekałeś na telefon
dzwonek do drzwi
a może nóż w plecach

nie brałeś
nie piłeś
nie jadłeś
nie paliłeś
a może nie modliłeś się

wszędzie i nigdzie
w parku i pod mostem
w rozporku i w staniku
w konfesjonale i w kostnicy
a może w ideach

no kurwa
no nie użalaj się
no nie płacz
no nie pij
no nie tnij
a może nie pisz 

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

droga


Nie mam pieniędzy na chleb, papierosy, wódkę, długi, alimenty i mieszkanie. Godzinę temu wypowiedziałem umowę. Musiałem.

Nie mam stałej pracy. Nie mam spokoju w sobie, nie potrafię odnaleźć go w innych. Żegnam się z Poznaniem. Mam miesiąc.
Wyjadę niedaleko, by być blisko Szymona. By być dalej od byłej żony, jedynej kobiety, która mnie rozumie i wspiera, ale nie chce być ze mną.
Nie lamentuję. Szukam dobrych stron w tej tragiczniej sytuacji. Tragedie też bywają piękne. 

niedziela, 1 sierpnia 2010

wspomnienia



Jest rocznica. Wyją syreny. Szacunek wymieszany z wątpliwościami.
Mam i swoje prywatne sprawy 1 sierpnia. Dzień mojego chrztu, dzień pierwszej nagiej kobiety, dzień pierwszego ślubu.
Czasami zapominam o swoich urodzinach. Nigdy o chrzcie. Kilka miesięcy temu pojechałem do kościoła na Kaszubach, dotknąłem wody i olejków. Poczułem magię.
Kilka lat temu rozebrałem się do Adama na pomoście, z krzykiem ukrytym w języku, zamknąłem oczy i wspomniałem Jej widok. Małe piersi. Piękno łono. Zadrapanie na udzie i pod pachą. To niżej wzbudziło moje opatrunki.
Spałem u Piotra. Nie w domu. To od niego pojechałem po przyszłą żonę. Podczas ceremonii płakałem. Tydzień wcześniej powiedziałem, że nie chcę ślubu. Przez zdrady, przez moją infantylność, wrażliwość. Wojaczek z Bursą krzyczeli ze ścian, wyrytych młodością.
Ale ten wieczór był piękny. Piły mnie buty. Kapała krew i nagle się okazało się, że już od trzech tygodni opóźnia się miesiączka. Paliliśmy, paliliśmy, kochaliśmy się w na skrzynkach wódki. A mój bliski muzyk grał Nalepę, Uriah Heep - Lady In Black
Dzisiaj zrobiłem obiad drugiej żonie, wykąpałem się z synem w leśnym jeziorze. Zabrakło pomostu. Zabrakło skrzynek wódki, były olejki.  
statystyka