wtorek, 20 grudnia 2011

wykrzykniki


Używam
wykrzyknika
porzucam znaki zapytania
słysząc o interpunkcji
oświadczam wołaczem
swój gniew

(Co panu?
zapytała zakonnica
gdy
recytowałem modlitwę
w pustej świątyni
zastygłej w moim krzyku)

Wątpliwości drę
jak fiszki
deszcz niepewności
spada na głowy wrogów
cudowna kanonada
zdecydowania

(Dlaczego pan to robi?
młoda poetka
nie pojmuje
mojej radości
wciąż pyta
zdaniami złożonymi
gdzie podział się mój smutek)


może źle się wyraziłem
ale ten wiersz miał być o miłości









wtorek, 22 listopada 2011

fotografie



wybierałem ości
segregowałem pary
ryba
kobieta
wróciłem
jak pies
do pierwszego katalogu
kot leniwie zasłonił jej łono
rybi łeb leżał u stóp
kiedyś miał moje oczy

Bóg raczy wiedzieć
co jeszcze
było na błonie
co prześwietliłem
co zgubiłem
czego potrzebowałem

nie wszystko odłożyłem
na później
zacząłem karmić ptaki
twoim śniadaniem
wysiłkiem migawki
stałem się dobrym
dla klucza
na niebie

zupełnie bez związku
rozlałem kawę
na mokrym papierze podbrzusza
paluchem
odnowiłem dawne wędrówki
gdyby nie dopadła mnie
melancholia
może stworzyłbym dzieło sztuki


środa, 9 listopada 2011

Popiół i plastelina

zużyłem słowa
użyłem noża
rozkwitam i więdnę
smakuję po kropli
z morza czerwonego

zmrużyłem oczy
zasłużyłem na wyjaśnienie
mówię o fascynacji kobietami
pisaniu na trzeźwo
przewijam
dyktafon nie pojął
próba szósta:
znowu kobiety
coś o fotografii
tamto owamto o Bogu

kropla do kropli
przez głośnik płyną strzępy
okruchy
plastelina słów

podkład z bandaży
i Toma Waitsa
zaczynam tańczyć
cieniem oddechów
garścią półprawd
popiół z układanki młodości




wtorek, 25 października 2011

niedokończenie

Czy mogę zostawić trochę pamięci?
Takiej na jutro,
na łyk herbaty,
puste spojrzenie w okno.
Zaklętej na krawędzi nocy i dnia.

Odchodząc
nie mam na bilet.
Nie wiem
dokąd pojechać,
gdzie ukryć spojrzenia.
Na szczudłach zmarszczek
idę nad miastem.
Zaglądam w okna
kolejnych sierot.
Zasłaniają zasłony,
zdejmują bieliznę.
Toną w niepamięci.

Widzę.
Słyszę.

Mówisz:
ciekawy człowiek, szkoda tylko
że niepojęty.

Zapomniany.

poniedziałek, 10 października 2011

Tęsknota



pojąłem
tęsknotę
zrozumiałem
czekanie

wyszłaś
gdzieś cię poniosło
krzyk
litania o powrót

Dlaczego ja do Ciebie tak piszę?
Co się stało
co stać się nie miało?

nie wracasz na noc
jesteś rankiem
w południe całuję
aksamit butów

w sobotę
usłyszeli co się stało
w nocy witałem
tłum spojrzeń
poniedziałek
tak się dłuży

Jak Cię poznałem?
Jak rozpoznałem?

Słyszę kroki na schodach

udaję
sen
masz nasze klucze

środa, 5 października 2011

Ty

co się wydarzyło ostatniego wieczoru?

nie miałem
czasu się zastanawiać
było za późno

w zaułku twojego ciała
przebudziłem się
w zakamarkach ust
utkwiłem
na rozdrożu włosów
zamilkłem

co się wydarzyło tego ranka?
kawa
papieros
ja wyrzucam śmieci

liczę do pięciu
otwieram pięść
twoja dłoń
rozkwita
twoje oczy
rozbłyskują
uszy
walczą o słowa

co się wydarzyło w południe?
składamy obierki
w przyrzeczenia
pestki
w opowieści
z ziarna
mielimy przyszłość

ktoś dzwoni?

Zabawne
ale niewiele słyszmy

tylko oddechy


niedziela, 4 września 2011

planowanie


nic nie wyszło
tak jak planowałem
spalony stek
plama na koszuli
twój nowy mąż

kto by liczył
steki-koszule-mężów?

bezczynność sprowadza się
do jedzenia złego mięsa
wycierania ust w twoją koszulę

zostawiłaś
jeszcze
buty, bieliznę, ołówek,
mnie

wysłać
do niego?

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

z przeszłości

Tak,
jeszcze żyję.

tak wynika z karty
złudzeń i
marnych zapisków
śliny na poduszce

daremnie używasz
słów
to żadne zaklęcia
nie pójdę z tobą

podźwignę powieki
rozprostuję wargi
powykręcam palce
odgarnę włosy
stworzę portret
poszukiwany w sanatoriach

nie szukaj
nie pytaj
zamiast klepsydry
wypisz czek
kupisz mnie
na jakiś czas

będę miły

uwierzysz
że
wróciłem
nigdy nie wychodziłem
nie zdradziłem

istniałem

czwartek, 7 lipca 2011

zbieram się

zbieram w sobie
opowieści o tobie


sprzedałem trzy zdjęcia
dwie sukienki
jeden welon


ostrzyłem noże
topór i
miałem ostry apetyt
na śmierć w słońcu


dziewiąta rocznica
klienci wspominają twoje
pośladki
ja kanapki


porwałem wezwanie
do zapłaty
za to miejsce na uboczu
na targowisku
cmentarzu


idę do domu
zasnę na kuchennym stole
okno otwarte
obudź mnie podmuchem
o piątej


gdy wracam
wylewam kawę
której nie wypiłaś
rano
zimna już jest wieczorem





dobranoc



wtorek, 5 lipca 2011

czterdzieści.40.

tuż po ósmej
tak mówiłaś
i najpierw byłem Dominikiem
orzekła babcia
zawsze ryczałeś
tłumaczył ojciec kolejny cios


tego ranka
Sławek podglądał siostrę
a ta została kobietą
utopiła się pewna Daria W.
potem zapił się Stefan (podobno wujek)
dziadek złowił wielkiego okonia
w Hiszpanii padał deszcz
Rafał puszczał latawce
Justyna szukała jagód


w południe
zaczęło się picie
ciepłe piwo
bimber
kaszubski zylc
ogórki
okoń z patelni
i znaleźli Darię
przestało padać w Granadzie
i odratowali wujka Stefana


wieczorem
nikt nie zwracał na mnie uwagi

poniedziałek, 27 czerwca 2011

samobójcze rejsy

piliśmy czerwone wino
dotykaliśmy tematów zaklętych
samobójstwo
zdrada
wiara
potem musnąłem twoich ud
ty rozlałaś przede mną rzeki
języki strumyków
wpadliśmy na siebie
przypadkiem
zdradzając wiarę w naszą przyszłość

jesteś w kąpieli
szminką na kafelkach piszesz pożegnanie
i ja 
poszedłem nad czerwoną wodę
czekam na prom


spotkamy się 
na drugim brzegu
obudzą nas dźwięki
rechotu żab
wdzięcznych żałobników
statystyka