czwartek, 30 kwietnia 2009

sceny z (mojego) życia... na gorzko

… WODA bulgoce w zabawce… Dopiero przed momentami, chwilami, ruchami, łykami obejrzałem „33 sceny z życia”. Sz., mój Syn naj… leży w łóżku, czyta i nie rozumie ukradkiem skrywanych łez… jak opadający BEZMYŚLNIE bez (rym przemyślany………………….)
- Dlaczego tak często mówisz: - Nie wiem?
- Wiesz, co, zawsze chciałbym (-łabym) być dzieckiem.
- Nie wiem czy potrafię tak dalej żyć?
- I teraz tak będzie zawsze? Zawsze?

… oj, aj, ach, bach…
… rozbity, rozkładany, na sznurkach, pacynka, lalka…

Nie.
Tak.
TAK/ NIE...
Rozbity, szklarz nie pomoże. A ona nie przyjedzie, bo się boi. Siebie.
Ten chaos. To czekanie.
I na dokładkę, na deser, na rzygu – rzygu – żak – rzyganie –
Jestem jak wiersze z lat osiemdziesiątych. Zakazane, półgębkiem, a te publikowane wyzute, wyzbyte, wyje… bane.
Sz. jutro wy-jedzie, a ja zostanę do odtrucia… z moich tęsknot, bazgrołów, Taki sylabami rozbity, ro zje bany…
… i jeszcze Lipska dopada mnie we śnie, który zbliża się, co rusz, co noc, co godzinę:
Podobno ten blady pan w słomkowym kapeluszu
rzucił się pod pociąg.
Podobno lokomotywa krzyknęła ratunku.
Podobno koła choroby toczą się we mnie dalej.
Podobno życie jest piękne.
Podobno od jutra jest maj.
(z „Peron”)!!!

...by dotrzeć na czas...

środa, 29 kwietnia 2009

Pilność jest Ojcem szczęścia

… wróciłem z wywiadówki, oj, przepraszam – teraz nazywają to (zwłaszcza w szkołach prywatnych) drzwiami otwartymi. Wróciłem do pustego domu, w którym nie ma Tego Małego Faceta, Z Którego Jestem Tak Bardzo DUMNY!

Nasłuchałem się o Jego dobrej pamięci, kojarzeniu faktów, dyscyplinie w czytaniu i (o zgrozo!) w liczeniu. – I n t e l i g e t n y  b a r d z o – orzekła miła wychowawczyni, by po chwili dodać: - Tylko te jego problemy! – Jakie, które? – zagadnąłem. – On wyolbrzymia problemy, których nie ma…

Odpowiedź trudna w składni, ale zrozumiała, gdy zna się Mojego Syna. Sz. – podobnie jak ja – gdy widzi zwykły deszcz, orzeka: ulewa. Przykładów mógłbym mnożyć, aby bawić się słowami, ale po co? TO nie jest opowiadanie, to rodzicielstwo.

Mam przed sobą trzy zadania: - aby Sz., nie robił z igły wideł, aby przestał mnie za wszystko przepraszać i… chce, żeby wystartował w konkursie recytatorskim…

Recytacja – jak ojciec, tak syn… : pozna wyrazistość słów, dostrzeże, co to poezja. Może?

Jutro odbieram Go ze szkoły. Nad pierwszymi sprawami pracuję od pewnego czasu, konkurs to rzecz nowa. Oj, nie będzie łatwo. Gdybym mu zaproponował konkurs matematyczny lub udział w mistrzostwach świata w piłce nożnej, to może?... 

wtorek, 28 kwietnia 2009

Prawda Anonima!

„…

Zaprawieni w kłamstwie doskonale
Niewiniątka udające zuchów
Z kieszonkowych przekonań bagażem
My już twarzy nie mamy wcale
My mamy papierowe maski zamiast twarzy

… TAKI komentarz, pod moim nawracaniem do Bursy, zamieścił Anonimowy Czytelnik tego bloga. I powiem, i przyznam, zarzekam się, że od porannego przeczytania tej drugiej zwrotki „Rówieśnikowi kameleonowi”, jestem wytrącony z równowagi, bo może, bo chyba nikt dawno nie trafił mnie, we mnie tak od razu, tak sprawnie. Nie mogłem przypomnieć sobie całego wiersza, więc bolało i kłuło, wierciło… by szybko wrócić do domu i przewertować kartki i strofy. Niestety nie myliłem się! Całość jest bolesna. Bo pierwsze linie są takie:

Brzdąkający ostrożnym cynizmem
Uchodzący za dobrą monetę
Czekający na mannę z nieba
Gdzieś mam myśleć o miłości ojczyzny
My nawet jednej kobiety
Nie umiemy kochać jak trzeba

A trzecia jeszcze na dokładkę, na cios w podbrzusze (dla mnie):

Chodzimy zrównoważeni i mali
Nie gardzący dobrym obiadem
A gdy późny zmierzch zakrzepnie w ołów
Przechadzamy się pod latarniami
I ograne płyty z końcem świata
Nakręcamy gestem apostołów

Dziękuję. Anonimowe wpisy bywają ożywcze. Czy naprawiające? Idę do lustra. Boję się...

poniedziałek, 27 kwietnia 2009

pewien mój znajomy poeta

… poetą wielkim był, ale kto Go dziś pamięta? Ja. To pewne, że przez wiele lat, to ON martwy był moim ojcem, przewodnikiem, poręczycielem. Andrzej Bursa.

Natrafiłem na Niego dzięki mojemu nauczycielowi polskiego, wychowawcy, pierwszemu wydawcy moich wierszy. Piotr Szubarczyk wskazał mi Bursę. Dziękuję i przepraszam (za wiele zapomnień, za zbyt wiele roztargnienia…).

Pomyślałem dzisiaj o Bursie, bo siedzę przy biurku i powtarzam p ooo w ooo l iii słówka z hiszpańskiego i nagle całe escritorio zapełniło się pisarzem, poetą. Słowami, sylabami, pusto - stanem.



… Ryczę i śpiewam krew przelewam

siedząc przy biurku

Może nie ryczę tylko ziewam

siedząc przy biurku

Nie wiem skąd, jak (???!) – ale sprawdzam i mam rację – fraza dokładna, sprecyzowana przypłynęła sama. Jak utyskiwanie do lat małych, nieopierzonych, trudnych kaleko.

I tak płyną we mnie zadziwiająco głosy Bursy i… Buikii. On podpowiada, ona śpiewa.

Ją tłumaczę, Jego rozumiem jak rodzica, który właśnie odjechał…

…lubię stare kobiety

brzydkie kobiety

złe kobiety

wierzą w życie wieczne

są solą ziemi

korą drzew

są pokornymi oczami drzew…

Moja matka jest piękna, moja matka jest.... średnia... w uczuciach. Ale Bursa jest jedyny…

…pamiętam. Miałem 16 lat, gdy rozerwałem na przemyślane strzępy swój harcerski mundurek i kolorami akrylu wypisałem na nim pełny tekst „Pantofelka”. A potem „to dzieło” powiesiłem na ścianie, niczym obraz Matki… Boskiej…

*grafika nie jest moja, znalazłem na stronie VII LO w Bydgoszczy, dziękuję

http://viiilo.pl/cms/readarticle.php?article_id=84

...z marzeń...

niedziela, 26 kwietnia 2009

Ważne są ozdoby


(tytuł znowu z JLB)



… w dzieciństwie J. L. Borges odkrył dwie rzeczy: tygrysy i lustra, które z czasem stały się wyznacznikami jego niesamowitego pisarstwa.


Ja za młodu odkryłem LAS I DRZWI. Bo mimo wszystko i wszystkiego – jak powiedział Borges w roku mojego urodzenia – „zawsze bałem się szyb, nawet przejrzystej wody”… chociaż kocham wodę…(ale nie umiem pływać z tego strachu).

W drzwiach jest tajemnica. Bywa spełnienie, odkrycie. Pisałem o tym w poprzednim blogu. Ale nie użyłem tylu słów ilu powinienem, dotyczących lasu…

A w lesie jest ucieczka, wymyślony DOM, banalny, ale jakże piękny szum drzew („które jedynie potrafią być samotne”), traw, grzybów, leszczyn i ich owoców, poziomek, jagód, malin, jeżyn…

Wiele lat temu przez dwa tygodnie non-stop spałem pod gołym niebem w lesie, nad jeziorem. Bałem się żmij, wiewiór, wydr i szczurów. Bałem się, że dopadnie mnie ojciec. Strach łaził mi po plecach. ALE ŚWIT BYŁ POWAŻNIE NIESAMOWITY, OSOBNY… i taki bliski.

I teraz gdybym miał gdzieś uciec, gdzieś się zabić: to wybrałbym las. Najpewniej Sianowo Leśne na Kaszubach. Moje święte miejsce. Miejsce pierwszych zgubionych słów. Miejsce poczęcia Weroniki. Na obnażonym brzegu jeziora, gdzie pięknie brały wielkie leszcze…

 

sobota, 25 kwietnia 2009

Pierwszą moją miłością była Ava Gardner


(tytuł zaczerpnięty z twórczości wielkiego JLB)


…Jorge Luis Borges odnalazł wreszcie swoją kobietę. Była od niego młodsza o 45 lat. Pobrali się (Jorge i Maria) na dwa miesiące przed jego śmiercią. Zmarł na raka…


Poznań to nie Hiszpania..., ale byłem zauroczony, gdy dzisiejsze spacery przyniosły mi tyle pięknych kobiet. – Piekło i raj wydają mi się przesadzone. Ludzkie czyny nie zasługują na tak wiele – pisał Borges. Ale dzisiaj wpadałem to do raju, to do piekła… Wiosna dopadła mnie w kobietach, jak w kwitnących drzewach, kwiatach, owadach. 

Piszczałem i żądliłem jak obłąkany w krzyku ciszy. Takie szczeniackie podziwianie mijanych, ocieranych ciał. – Czy TA coś w życiu przeczytała? – Czy TA jest samotna, czy mąż jest w delegacji (sic!)? – Czy TA ma więcej w sobie złości, czy spokoju….? Pytania mnożyłem niczym dzieci poczęte z każdą z nich. Gdy potem z Sz. trafiliśmy do sklepu i gdzieś tam dopadłem niemowlęce ciuszki, zacząłem je wąchać… Pachniały nadzieją. 
– Jesteś szalony! – to głos rozsądku?!

Pić ze szczęścia ich ust... Pragnienie spacerującego uspakaja mnie w domowej ciszy ............................................................................

piątek, 24 kwietnia 2009

Przechowalnia ciemności


… Ewa Lipska, kochana poetka, jakoś niedoceniana, jakoś pomijana, wyznacza mój wpis, moje myślenie: Zdobądź się wreszcie na jakiś ludzki krok. Nie bądź pośmiertny. (…)



1. Jakoś nie mogę uwierzyć, ale (jak na NAS) dużo dzisiaj rozmawiamy z Mamą, dużo wspólnie jemy, patrzymy na siebie, podglądamy. Coś nas dzieli, czego nie jestem w stanie nazwać (albo nie chcę w tym miejscu), ale to, co nas łączy jest łatwiejsze do określenia, do spełnienia…

To jest dbanie o winorośl, której szczep już dawno przestał być modny, który powinien być podcięty lub (nawet) wycięty. Jej. Dbanie.

2. Nie wiem czy potrafię odpisywać na wszystkie emaile, wszystkie urywki z gg? Bo jestem „utrudniony”. Cały z lęku.

3. Nie wiem też jak to możliwe, że taki facet jak ja, który przeczytał tysiące książek: zapomniał o istnieniu tej oto frazy: „Stała się Pani dla mnie niezbędna. Dla mnie i obecnego mojego przedsięwzięcia”!...? To z „Zapisków ze złego wieku” J. M. COETZEE. Zapomniałem, a te słowa powinny stanowić moje motto (chyba).

4. Jutro przyjeżdża Szymon. Plan miłości: hiszpański, gra w piłę, zdjęcia, msza przed I komunią i przymierzanie „alby”, i czytanie, i słuchanie i mecze, mecze, mecze??? Przyjedzie i zdecyduje.

5. Ostrzegam cię przed tobą. Nie miej do siebie zaufania. Możesz sobie strzelić w tył głowy nawet nie wiedząc kiedy. (…) Ewa Lipska, Ostrzeżenie

6. po prostu się boję...

WYOBRAŹ SOBIE

czwartek, 23 kwietnia 2009

38 lat samotności




… gdy byłem dzieckiem tęskniłem za wakacyjnymi wyjazdami do babci, do lasu, nad jeziora, do lisich jam i porzuconych poroży. Potem tęskniłem za szkołą, bo w domu był (gdy był…) ojciec. Bo krzyk, bo grzałka, bo pas, bo piwnica, bo talerze. Kilka chwil potem pragnąłem za, do i Boszki, pierwszej muskanej kobiety w moim życiu. Potem znowu las – całymi nocami. Na ściółce, na pomoście, w szałasie. I kolejna kobieta – Arleta i nasza wspólna: Weronika. Potem nagle zabrakło mi ojca, bo „psycho” tak orzekł. I nagle nie musiałem tęsknić, pojawił się Sz. mój Syn i była nasza wspólna żona i matka. Latami. A mogło być inaczej, gdy pojawiła się Ania, JEDYNA PRAWDZIWA RZECZYWISTA KOBIETA W MOIM ŻYCIU. I tęsknię do dzisiaj, do wczoraj, do jutra.
… ale: nie ma Jej, nie było, więc był hazard, co najmniej raz w miesiącu samobójstwo, czasami trochę z oceanu whisky i wina, szczypta proszków; na zaśnięcie, na chęć do życia i na jego „niechęć”.
… i tęsknię czasami za i do A. Czasami za i do Sz. Czasami za „o”, „m” i „b” osobno i razem. Cały z puzzli złożony, mieszkający w domku z kart.
… w „moim męskim wieku” szukam „Małgorzaty”, szukam wygranej w totka, szukam na poboczach kamieni, zagubionych monet, niewysłanych listów, nieistniejących przyjaciół.
… wciąż nasłuchuję dzwonka do drzwi, głuchego brzmienia telefonu i sprawdzam, wertuję skrzynki emaliowe: napisze sama, napisze m-a, napisze ktokolwiek? I kiedy niczym niedoszły topielec zachłystuję się ich słowami, tak naprawdę znowu jestem wypełniony t ę s k n o t ą, bo boli mnie to czytanie, to odpisywanie. Chcę być obok. Wyrzucić śmieci, zapomnieć kupić bułek maślanych, nie zapłacić za prąd, kochać się godzinami, oglądać ciała i filmy, słuchać ciała i muzyki i topić się w raju prysznica lub wanny (…)


Pukanie do drzwi

środa, 22 kwietnia 2009

... bo to zła kobieta była...

...nie chcę i nie będę się tłumaczył, co ja tu robię, przedstawiał, kłaniał, wyjaśniał… Gdzieś tam, jakoś tam musiałem zamknąć (dzisiaj) bloga, który był dla mnie wytchnieniem, rozsądną drogą odpoczywania, ucieczki.

Ale koniec. Wprowadzenie jest zbędne, zbyteczne. Bo zagrożenie mi przez matkę mojego kochanego syna SZ. "końcem WIDZENIA. SPOTYKANIA": spowodowało impulsywne kliknięcie „usuń”. Pytanie: skąd wiedziała, ma taki sam sens, jak zawodzenie wieczorem do księżyca.

 

Spędzam dzisiaj chwilę z mamą. Spędzałem z Sz. i jakoś uciekam do poezji, którą od lat spisuję niczym obieranie ziemniaków: nierównie, często, niezgrabnie, lekko, ciężko, ulotnie, na trzeźwo, po głębszym, nago, pod parasolem, świątecznie, niedzielnie…

 

Rozstanie


a gdyby tak zapytać ją o wczoraj a może lepiej jeszcze

o przedwczoraj

zwierzenia czy tylko krzyk w milczeniu ukryty

mogę podjąć jeszcze jedną próbę odkrycia pierwszej nocy

wtedy gdy centymetry jej ciała zdawały się być

pewnym przebojem na wiele lat

a gdyby tak zapytać ją o brak masła na śniadanie

i od tej chwili uczynnić ją winną za brak światła w moim gabinecie

kiedy tam siadam

w półmroku skulony spluwam na chodnik

jak na całą przeszłość naszego małżeństwa

jeśli pyta o przyczynę plam mówię

o moim głodzie o jej roztargnieniu

i że suchego chleba nie zwykłem jadać

a gdyby tak zapytać ją o moje skarpety te porozrzucane

te pod fotelem i łóżkiem i te zaginione przez osiem lat wspólnego

prania w jednej i tej samej pralce

czy ta próba coś da czy odnajdą się

granatowe i te z napisem adidas

a dzieci

już dawno zasnęły bez kolacji

 

2006


statystyka