Gdy milczę, to krzyczę. Gdy krzyczę, to milczę…
Mało mnie tutaj. Mógłbym codziennie wylewać żale i żółć, albo odświeżać poezję i popełniać nowe wierszydła. Mógłbym też pić wódkę i pisać, co mi procenty podpowiadają. Mógłbym łaskawie prosić o troskę tak wielu Dam, odwiedzających to miejsce. Mógłbym być obłudnikiem…
Staram się więcej myśleć. Mniej pisać do Was, więcej do środka, do siebie.
Staram się uciec przed samotnością. Ganiam z aparatem za kobietami (na obrazku E.), łykam tony tabletek na ból życia. Czuję się fizycznie podle, psychicznie nieokreślenie.
Jutro wczesny poranek i w drogę. Najpierw w stronę Wrocławia, potem w stronę Gdańska. Jadę do Stasia. Postaram się odnaleźć.