piątek, 1 maja 2009

Nie pytajcie mnie o jutro













… zmęczony, wyczerpany, senny. Taki jestem.

Blisko siedem godzin nad poznańską Maltą; na rowerze, w lunaparku, piechotą, bo duktem, bo brzegiem, bo łąką. Kawałek dnia dany mi bycia z Sz. Gdy wróciłem do domu padłem – zasnąłem. On odjechał… wyjechał, pojechał…


A ja w alkoholowym oparze (sic!): Nie, nie piję ze smutku. Pierwszy raz wczoraj, dzisiaj drugi – przygotowałem nalewki. Czwartkowa na zielonej herbacie, piątkowa na (prawdziwym) musie żurawinowym. Teraz dwa tygodnie „wiązania”, potem co najmniej pół roku „butelkowania”… PÓŁ ROKU, Boże! – co, jak, gdzie BĘDZIE ZA PÓŁ ROKU? – Nalewki będą chłopie…

Palce pachną prawdziwym miodem, laskami wanilii, gałki muszkatowej, wrednie przebijającego się do nozdrzy spirytusu…

Pamiętam, że gdy miałem siedem, osiem, a może dziewięć lat – mój dziadek (jego rocznica śmierci w niedzielę) – w piwnicy naszego ogromnego domu – pichcił bimber. Mój ojciec, potem nieudolnie pędził wino, które śmierdziało, ale jego soczysty i cudowny zapach poczułem w domu mojego byłego teścia: wspaniałego Jana. - Ten to potrafi robić wino – pomyślałem, gdy pierwszy raz posmakowałem jego wyrobów. A gdy zobaczyłem jego pedantyczność, to pojąłem źródła sukcesów.

To było trzydzieści, dwadzieścia kilka, piętnaście lat temu. A ja rozmyślam, trapię się – co będzie za pół roku. – Nalewki będą chłopie… 

2 komentarze:

  1. Stawiam pięć do jednego, że nalewki tej nie spróbujesz sam. Pomyślmy, to będzie...hmm 1 listopada.Może będzie już śnieg?Chociaż nie, tam u Ciebie, to mało prawdopodobne, ale u mnie być może..Pogodny ten Twój wpis. Taki...majowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie pachną Twoje palce. No może poza tym spirytusem :))

    OdpowiedzUsuń

statystyka