Ma. siedzi w fotelu. Przybrudzone róże, zniszczonego obicia, uśmiechają się do moich pleców. Zajęci oboje, bliscy jak dawno, zapomniane czułości.
Ma. czyta „Buszującego w zbożu”. Dla przypomnienia, dla zrozumienia. Mnie. Nas.
Mi na końcu języka wisi myśl, pytanie, prośba. Chciałbym zrobić Jej sesję. Zdjęcia. Ale połykam ten pomysł wraz ze śliną. Boję się reakcji i dyndającej w kącie, na ramieniu krzesła, peruki.
Jej kilkudniowa wizyta przeniesie się do przyszłego tygodnia. Jestem zdziwiony tą ochotą bycia obok, ze mną. Może dlatego, że rozmawiam, nie uciekam, nie chowam się za nadto. Może?
Gotuję Jej rosół. Pierś obgotowana, aby nie było tłusto, ciężko. Dużo pietruszki, trzy żółtka, trochę marchwi, selera i por. Pichcę nasz związek na nowo. A anioły latają mi po kuchni… Dla pewności trzymam je na sznurku.
zapachniało mi Babcią :-) też dodawała do rosołu dużo pietruszki i ja też tak samo :-)
OdpowiedzUsuńNie pętaj aniołów, Holden, więcej wiary :)
OdpowiedzUsuńDobry rosół rozgrzewa nie tylko ciało, Holden:)
OdpowiedzUsuńładnie napisane....czuję zapach rosołu i ciepło tych słów..
OdpowiedzUsuń..jak dobrze ,że szukasz....że znalazłeś.......zatrzymaj........!!!....to ciepło i to porozumienie....i nie bój się słów....zapytaj.........
OdpowiedzUsuńEmmo - wspomnienia u mnie ożywają:))) nie tylko własne...
OdpowiedzUsuńAndrzeju - szczypta grzechu nie zaszkodzi, lepiej smakuję (życie):)))))
Nivejko - a to prawda!
Pchełko - a i smaczne, była dokładka (dla Ma.)
Maju - zacząłem powoli, dodałaś mi odwagi:), dziękuję!
rosół z żółtkiem?..... nie jadłam :)
OdpowiedzUsuńdom - podstawa. bez niego nie ma NICZEGO
Pumo - spróbuj, pychota!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńUczę się od Ciebie pisać inaczej :). "Buszujący.." podobał mi pomiędzy nie podobaniem. Nie wrócę już do niego, poczytam życie na gorąco pisane.
OdpowiedzUsuńUśmiechy dla Ciebie i Ma, będzie dobrze, prawda?!
OdpowiedzUsuńTemi - ucz się siebie:))) od siebie:))) dziękuję
OdpowiedzUsuńMargo - TAK. powinno być, chciałbym.
Holden. duzo strachu w tobie.
OdpowiedzUsuńlęku.
dobrze ze go wypisujesz. wyrzucasz.
ale nie oswajaj go. bo bedzie chcial zostac.
umiesz tez tak mowic jak pisac ?
Aż mi tęskno się zrobiło do relacji, których nigdy nie miałam ze swoimi rodzicami... ;( Posmutniałam na myśl o tej tęsknocie... Smutno mi...
OdpowiedzUsuń92 obserwujących tego bloga.Zakładałam przynajmniej 92 głosy. To gdzie te głosy?
OdpowiedzUsuńJa też dzisiaj rosół gotowałam:) bez żółtka, za to z kminkiem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Calypso - mówię za dużo, piszę w sam raz....:)
OdpowiedzUsuńMatyldo - nie chciałem, żeby Ci było smutno... "musisz" GO oswoić...
Słodka - głosy, głosy, głosy - słyszę głosy - chyba zwariowałem z tym konkursem - ocena mojego życia w słupkach - zabawne:))
Anastazjo - rosół z kminkiem - co to za dziwactwo:))) ?
Ech te anioły na sznurku mnie ujęły :)
OdpowiedzUsuńżółtka?
OdpowiedzUsuńnie kumam wielkości "Buszujacego w zbożu", no nie kumam, niestety...
Coraz więcej w tym, co piszesz, pozytywu, oparcia, umocnienia. Aniołów :-). Widać to zwłaszcza, gdy się czyta po przerwie.
OdpowiedzUsuńŻółtka w zupie są dobre (i zdrowe), ale rosół akurat wolę czysty :-)
Pozdrawiam ciepło!
Małgorzato - mam je uwolnić:)?
OdpowiedzUsuńBeato - Buszujący wielki jest i basta:)))))
Isle of Mine - dziękuję za powrót:))) za dostrzeżenie!