Podobno rasowy facet, gdy jest przeziębiony, to umiera… To jestem rasowy… Skudlenie mi nie grozi… Kicham i prycham, aż ksiądz po kolędzie się wystraszył, ale to dobrze, dobrze… w popłochu zapomniał o kopercie, a ja go gonić nie będę…
Zanim wyszedł wypalił: - Jakieś pytania?
Mnóstwo, ale może innym razem…- pomyślałem, ale odpaliłem: - Nie. Jest dobrze.
Pochwaliłem się moimi rozważaniami nad Pismem. Zapisał adres bloga na świętym obrazku. Obecność Szymona skomentował zaproszeniem do armii ministrantów. Brak jego mamy przejmującym zrozumieniem: - Jestem młody, ale już się nauczyłem, że ludzi nie należy oceniać. Cieszę się, że widzę pana często w kościele – spuentował i już siedzi za ścianą…
A ja zadaję sobie krótkie pytanie:
- I?
Co z tym zrobić? Tego nie przewidywałem… Tego nie grali… Po wczorajszym pogrzebie zadzwonił telefon (skąd oni znają numer???). Niektórzy byli pracownicy, znajomi chcą napić się ze mną piwa. W środę. Zgodziłem się. Wstępnie. We wtorek potwierdzę…Chyba…
nie pij piwa...
OdpowiedzUsuńa właśnie, że idź.
OdpowiedzUsuńpić przecież nie musisz, ale koniecznie idź.
CM - BO!? no tak, nie przepadam za piwem:) a poważnie, to nie wiem co mam zrobić...
OdpowiedzUsuńEmmo - mówisz? Do środy jeszcze tyle godzin...
Pewnie że idź! W razie czego zawsze możesz wyjść:)
OdpowiedzUsuńDaleka jestem od udzielania rad. Komukolwiek. Sam musisz wiedzieć czy chcesz i czy już możesz...A swoja drogaą to faktycznie , zawsze możesz wyjść:)
OdpowiedzUsuńZdrowiej :)))
Idź:)
OdpowiedzUsuńwreszcie cosmo1 zaczyna gadać do rzeczy :-))
OdpowiedzUsuńjasne, że idź. ludziom byłoby przykro gdybyś odmówił.
Artek - to jest WYJŚCIE...:)
OdpowiedzUsuńNivejko - sam też wiem, że przez lata nie wiedzieli o moim istnieniu - trochę dziwi mnie to nagłe zainteresowanie...
Cosmo - chyba zarządzę GŁOSOWANIE!:)
Emmo - mojemu bratu to się CZĘSTO ZDARZA:)))
A ja o tzw. wizycie duszapasterskiej. Kto to widział, aby w sobotę, koło południa, ksiądz chodził po kolędzie???? Ja się pytam, czy oni wyczucia nie mają??? Ludzie w sobotę śpią do 10., a potem powolne sprzątanie, układanie planu na następne godziny, dni... gotowanie obiadu, itp. A tu dzownek do drzwi! Ale skoro oni sami sobie nie gotują, nie sprzątają, nawet swoich gaci sami nie piorą, to im się wydaje, że mogą ludzi nachodzić o dowolnej porze!? Nie otworzyłam, zła byłam. Zresztą i tak ich nie lubię. Ale, żeby dobijać się do drzwi, jak ten, który dziś do moich się dobijał, to już przesada. Miałam ochotę otworzyć i wrzasnąć, że jakim prawem, po co mnie tak nachalnie nachodzą...? Ech, nie chcę urazić ludzi chodzących do kościoła, ale zachowanie niektórych przedstawicieli kościoła normalnie mnie rozbraja.
OdpowiedzUsuńA co do Twojego wyjścia, to idź, ale lepiej uważaj z alkoholem, by nie palnąć jakieś głupoty...
Matyldo - alkohol nie ma tu znaczenie, coś zupełnie innego mnie zastanawia...
OdpowiedzUsuńa kolęda:
wiedziałem od trzech tygodni o WIZYCIE. Chciałem Jej. Najpierw przyszli ministranci i zapytali - czy przyjmę księdza. Rozumiem Twoją historię, ale ja nie odczuwam żadnego dyskomfortu. ŻADNEGO!
Idź do ludzi, nawet nie szukaj wymówek!
OdpowiedzUsuńNa Twoim miejscu poszłabym nie zastanawiając się pięciu minut!
No!
potwierdź!! trzeba czasem tej bliskości bez konformizmu...u mnie dopiero będzie kolęda..wyjątkowo mam niechęć..ksiądz o nas nie dba...kościół zaniedbany. Msze Św. byle jak odprawiane...zimno..a dzielnica bogata - tylko poprosić; przylatuje-odlatuje...mam wrażenie, że nie obchodzę go..wpada tylko - wiadomo po co...ech...jak ważne jest poświęcenie czasu dla drugiej osoby...nieważne ile by było...co? Holden?
OdpowiedzUsuńups...
OdpowiedzUsuńnabieram szacunku :-)
a tak w ogóle to trochę przegięłam, cosmo1, impulsywna jestem i mam niewyparzoną gębę :-(
dajesz do myślenia ....
OdpowiedzUsuńnie zamulasz
życzę siły i radości
Ja też bym poszła, choć pewnie byłoby we mnie tysiące obaw i strachów.
OdpowiedzUsuńWychodzę z założenia, że lepiej wiedzieć, niż nie wiedzieć. Gdy nie pójdziesz, nie doweisz się, co nimi kieruje?
Idź , jak nie pójdziesz nie będziesz wiedział jak było ... a jak będzie źle to zawsze jest wyjście ewakuacyjne
OdpowiedzUsuń@Matylda
OdpowiedzUsuńA kiedy mają chodzić? W tygodniu, kiedy większość ludzi pracuje? Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził :)
..idź...idź.....:):)....tylko pamiętaj .....cierpliwość najważniejsza....myśl zanim powiesz słowo......powodzenia....
OdpowiedzUsuńZdecydowanie przeziębiony facet stoi już nad grobem i opowiada, co zostawi dzieciom :))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że do wtorku wyzdrowiejesz, życie trwa dalej i trzeba z żywymi naprzód iść ... i wiesz, co dalej :)
Ale i tak brzmisz mi nieźle!
Zdrówka życzę!
Idź i obserwuj, to potrafisz doskonale :)
OdpowiedzUsuńCześć Holden ! :)
OdpowiedzUsuńMargo - musisz mi jednak dać TE pięć minut... :)uściski
OdpowiedzUsuńPchełko - mój kościół - Kościół jest wyjątkowy, a księża w większości przygotowani, przychylni i NORMALNI:)
Emmo - :))))no tylko czasami!!!:)))
Niebiesko - dziękuję... będę się TEGO :) trzymał
miało być NIEBIESKA:))))
OdpowiedzUsuńSłodka - no mówisz rozsądnie - TRAFIŁAŚ MNIE I WE MNIE!!!!!!!!!!!!!!!!
DZIĘKUJĘ:)
Miamujer - wyjściem awaryjnym jest zwlekać... tylko po co:)? dziękuję!
Maju - cierpliwość???? a, to TO - już wiem:)))
Iw - na razie umieram (!), ale dojdę, dojdę - jutro w końcu czas do pracy:(:)
Latarniku - czyli kolejne DOŚWIADCZENIE, no TAK, nie ma co uciekać...
Pumo - :)! WITAJ!:)
Ale ty masz komentarzy Holden!(dlatego się nie udzielam u ciebie, choć zawsze czytam:)
OdpowiedzUsuńPamiętam, kiedy mieszkaliśmy w Wawie i przyszedł do nas po kolędzie ksiądz peruwiański:). Powiedzieliśmy mu, że nie jesteśmy katolikami, uszanował to, opowiedział nam o Jezusie, o jego tolerancji i otwartości, a kiedy chcieliśmy mu dać pieniądz, odmówił.
Rozumiem twoją niechęć do pójścia na piwo z kolegami z pracy. Płytkie rozmowy, później język rozwiązuje się za bardzo, człowiek się brata, mówi za dużo, a następnego dnia moralniak, eh. Na piwo fajnie się idzie z przyjacielem. Wtedy nawet płytkie rozmowy są głębokie.
Marcinie - dziękuję, ale komentuj... DLA mojej autoterapii, dla rozumienia innych, dla pojmowania, dla odkrywania... Tak jak dzisiaj - każda historia INNEGO, uczy mnie, dotyka, pozwala
OdpowiedzUsuń(Z)rozumieć
:)
OdpowiedzUsuńHolden pozwól, ze odpowiem komuś:
OdpowiedzUsuń*Cosmo1!
Jak byłam mała, to pamiętam, że chodzili w tygodniu w godzinach wieczornych! A teraz się rozbestwili. To moje subiektywne zdanie.
Holden, skoro umiesz dostrzec jeszcze piękno w skoku psa na śniegu, to może nie umrzesz!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki :)
Idź - może okaże się, że są wśród nich tacy,którzy nie drwili, martwili się - a to piwo to próba wyciągięcia ręki.
OdpowiedzUsuń@Matylda Choć kusi mnie, żeby kontynuować (również dla dobra bloga i liczby komentarzy :)))), to zakończę w tym miejscu - OK.
OdpowiedzUsuńZeruyo - zastanawia mnie jedno: dlaczego wcześniej nikt nie zadzwonił, nie zapytał... źródło ustalenia telefonu - znają od lat i zawsze mogli zapytać: - A gdzie jest Holden? Teraz mnie zobaczyli i? I? wciąż nie znam odpowiedzi!
OdpowiedzUsuńHmm... Rzucę na luźno, choć nie pasuje to do tematu, bo ten poważny. Może zobaczyli Cię na pogrzebie i pomyśleli, że facet ma jednak ludzkie odruchy, nie ma wszystkich w d. i warto spotkać się z nim, pogadać, a nie stawiać na nim kreski. PS Uprzedzam, nie wiem, którzy to ludzie, stawiam więc hipotezę dość pozytywną.
OdpowiedzUsuńCosmo1:) Twoja pozytywna hipoteza jest jest - mam nadzieję - bardzo bliska prawdy. Numer telefonu mają ode mnie, więc żadnego tu ukrytego podtekstu, który wysnuł Holden nie ma, że znali nr już wcześniej, ale nie dzwonili bo coś tam. W sobotę dostali numer i jeszcze tego dnia z niego skorzystali. Holden - Ciebie już przeprosiłam, że dałam numer bez pytania, ale uznałam, że to może być dla Ciebie przyjemne zaskoczenie, bo intencje - moim zdaniem - były pozytywne. Zacznij się spotykać z ludźmi, a nie przed nimi uciekać, bo mogą mieć złe intencje. Jak Ci nie będzie pasować, to drugi raz na piwo nie pójdziesz. Proste. Przecież znasz wiersz Stachury Zbieraj się Bruno idziemy na piwo...:) I nie szukaj tu głębszych treści. Myślisz, że ludzi nie stać na przyjacielskie odruchy?
OdpowiedzUsuńzdjęcie super:)z chorowaniem tak jest. Każdy prawdziwy mężczyzna mając katar umiera. Za to my Kobiety ich kochamy!
OdpowiedzUsuńa na piwo idź:)
Dawno nie byłam u Ciebie na blogu, a jakoś tak jakby minimalnie pozytywniej tu! Miło czytać.
Pozytywne jest fajne.