sobota, 27 czerwca 2009

Filozofia

Dobrze, że wziąłem aparat. Nóż się nie przydał. Nie ma ofiar. I grzybów brak w podpoznańskich lasach. Sz. daleko. Na góralskim weselu, a moje smutki w zmywarce. Wrzuciłem tam lepkie narzędzia zbrodni kuchennych. Boli mnie kciuk stopy. Niechcący kopnął leśnego ślimaka. Ma teraz wyrzuty sumienia. Opatruje go szybką kąpielą. Ale nadal pachnę farbą drukarską, bo zaczytałem się w genialnym tekście Jerzego Illga o Tischnerze w „Świątecznej”. I chwytam za „Filozofię dramatu”, moją pierwszą przygodę z Wielkim księdzem Józefem. I w sylabach tonę, bo Istnieją różne sposoby zasłaniania twarzy, jednym z najbardziej naturalnych i spontanicznych jest wstyd. Tak, to Jego słowa. Wielu rzeczy nauczył mnie Tischner. Szkoda, że tak słabym jestem uczniem…

Już dzisiaj nie wychodzę. Poszukam światła w tunelu zacisza własnych grzechów, pogwizdując na zbliżającą się letnią wichurę…

9 komentarzy:

  1. Smolik & Novika pasują do Twojego zagubienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak miło pachnieć farbą drukarską.
    Nie wydaje mi się, żeby aż tak słabym!

    OdpowiedzUsuń
  3. Eee tam... no moze trochę :P

    ... jesteś uczniem dobrym, skoro pamiętasz o radach Mistrza i się starasz.
    Trudno żeby zawsze wychodziło ?

    OdpowiedzUsuń
  4. książkę dostałem w 1990 roku, z wydania paryskiego... tyle już lat:) A Jego nie ma od 9... zagubiony i ten stan nie minął do dzisiaj...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. spokojnej nocy, Holden!
    zaśnij kamieniem a obudź się ptakiem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jutro sprawdzę, czy w augustowskich lasach są grzyby:))

    OdpowiedzUsuń

statystyka