Kap, kap, kap. Płyny. Krew, pot, łzy. I brakuje rozstrzygnięcia, czy to tylko zmęczenie czy wpływ „Kalifornijskiego kadiszu” Henryka Grynberga? A może mieszanka fizycznego otępienia i wstrząsającej lektury.
Krew, to przez krótkie noce. Pot przez pośpiech pospiesznego pociągu. Łzy – alergia plus prośba o sen, naturalny objaw organizmu.
W pociągu jazgot rozmów zmuszał mnie do ciągłych zmian siedzeń i położeń ciała. Cały byłem wewnętrznie wygnieciony, a jeszcze ból słów, płynących z książki.
Opis miłości do umierającej matki i swarów o spadek to jedno, a rozmiar cierpienia Żydów, to drugie. Wielkie DRUGIE.
Skończyłem czytać na peronie, na stojąco. W Poznaniu. A potem powłócząc nogami odnalazłem w mieście ma. Zaczęły się naświetlania.
Kreski markerów wciąż spozierają z jej szyi, jakby rzeki z dopływami i zaznaczonymi wyspami malował jej wnuk, a nie radiolodzy. Ona się z tego śmieje i cieszy z mojej decyzji, że nie będzie leżała w szpitalu, lecz zostanie teraz tutaj.
Jej energia z dodatkiem mocnej kawy pomaga mi wrócić do równowagi. Ona w weekendy planuje wypady do miast odległych. Radość ją niesie, daje nam też szansę spędzenia pierwszej od lat, wspólnej Wielkanocy.
Uściski i uśmiechy dla ma, siły dla Was obojga, chociaż dla Ciebie też uśmiech, niech nie będzie, żem siaka owaka
OdpowiedzUsuńUważaj na Ma, bo wiesz....
podziwiam niesamowicie Twoją Mamę. to taka dzielna kobieta! wszyscy powinniśmy się od Niej uczyć.
OdpowiedzUsuńbo wtorki to małe potworki..w każdym razie wbrew wszystkiemu lub zwyczajnie mimo za oknem życie śpiewa - poZdrawiam serdecznie i mocno :)
OdpowiedzUsuńPięknych wspólnych chwil życzę:).
OdpowiedzUsuń....ucz się od Ma....:)....uściski dla Was....
OdpowiedzUsuńWielkanoc zapowiada się cudnie. Wiosennie i nadziejowo:)
OdpowiedzUsuńI razem :)
OdpowiedzUsuńTwoja Ma. jest Absolutnie Absolutna! :)
OdpowiedzUsuńświetna fotografia!
Margo - dziękujemy i też się UŚMIECHAMY:))) tak po prostu!!!
OdpowiedzUsuńEmmo - bardzo WZRUSZYŁAŚ MA. Dziękuję.
Jus - wtorki - jak worki pod oczami... moimi...
:) dziękuję MOCNO.
ida - dziękujemy i wołamy: jest nam dobrze w tych troskach, bo jesteśmy dzielni (zwłaszcza MA:))))))))
Maju - podpatruję, po prostu STARAM SIĘ. Dziękujemy.
Nivejko - tak, jeszcze przyjedzie jeden z braci, a wpadnie i Szymon!!!!!!!!!!!
Beatto - BEZCENNE.
MAURO - jestem, bo kocham być - to Jej słowa,
dziękuję.
Radość i energia Ma- bezcenna:)
OdpowiedzUsuńŚciskam:)
Wytrwałości i cierpliwości, a przede wszystkim optymizmu, bo samo przebywanie w takim miejscu, atmosfera szpitala...
OdpowiedzUsuńUczmy się radości od Ma ... tak często zapominamy o tym co ważne .
OdpowiedzUsuńBello - TAK, po stokroć TAK:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAnullo - szpital jest obecnie "na dochodzenie" - na kilka godzin, a więc unikamy atmosfery - TWORZYMY JĄ SAMI:)
iwJARDIM - Ona przypomina o wielu SPRAWACH samą OBECNOŚCIĄ, dziękuję,
uściski:)
ukłon dla Ma :-)
OdpowiedzUsuńOj to wspaniała Wielkanoc będzie :)
OdpowiedzUsuńCzasami trafiamy na ksiązki, które "łapią za gardło".
OdpowiedzUsuńJesli kiedyś bedziesz chciał przeczytać polecam "Pocztówki z grobu" Emira Suljagića.
Pozdr.
Radości życia powinniśmy uczyć się właśnie od takich osób jak twoja MA.
OdpowiedzUsuńDobrze że ją masz. Oby cie zaraziła.
Wielkanoc w tym roku będzie piękna ...
ściskam
Emmo :) :) :)!!! ciumasy słodkie.
OdpowiedzUsuńEuforko - tak niech się stanie!
Bahar - skąd ja znam Twarz??? skąd????
dziękuję, już słucham podpowiedzi:) pozdrawiam
Gosiu - radość bycia OBOK, RAZEM. :)
Hmm .. zaskoczona też sie zastanawiam?
OdpowiedzUsuńPoznań małym miastem jest(wbrew pozorom)!