na krawędzi snu
obrysowuję zamiary dnia
zachłannie witam
ciało wodą
wymazuję z dezaprobatą noc
liczę na więcej ułudy
z pogardą wspominam
hołd oddawany prawdzie
zmieniam się
robię to!
napieram na dzień
kpię z rozmachu snu
obrazów zakłopotania
uniesienia
otwieram
na oścież okna
wydobywam z płyty płuc
nagranie na powitanie
budzę w sobie agresję życia
marzę o grzechu
zuchwalstwie
inność
odmienność
przyjemna myśl:
możliwość bycia hardym
draniem bez depresji i pesymizmu
odrażającym
odmienić przez przypadki
rozkosz
zagubić się we mgle
rozpusty
nie oczekiwać
lecz brać
brać
brać
bezceremonialnie
chciwie
Znowu ujmujesz słowem głębokim.
OdpowiedzUsuńmimo iż zazwyczaj wiersze mnie denerwują, nie potrafię ich rozszyfrować a podczas ich czytania myśli uciekają mi tak że nie jestem w stanie powtórzyć nawet kilku słów z tekstu (oczywiście z wyjątkiem na moje, rodzące się rzadko i żyjące raczej bez powodzenia), Twoje mi się strasznie podobają:)
OdpowiedzUsuńPiękny ten wiersz Panie Hyde.
OdpowiedzUsuńA konsekwencje grzechu?
Będzie boleć, bardzo boleć, za wszystko się płaci bólem i cierpieniem.
Dasz radę tym razem?
Pięknie napisane,dogłębnie..dlatego chyba mnie zafascynowało. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńgostei da foto man! wow! aloha!!!!!!
OdpowiedzUsuń