środa, 24 października 2012

Powrót

Wróciłem po czterech latach do Warszawy.
Wróciłem i szukam. Codziennie od rana, potem dopada mnie irytacja. Następnie klnę. Potem szukam znowu i kolejna kanonada przekleństw.
Byłem pewien, że zginę w tłumie, że łatwiej będzie mi szukać, znaleźć.
Mam jednak szczęście, że spotykam znajomych złych i dobrych.
Gdy się robi zakupy w Tesco, które sąsiaduje z Agorą, to zdziwienie opada.
Słyszę: - A jednak żyjesz... Nie jest to pytanie, to jest zdziwienie oparte o krzyk, o przerażenie.
Żyję. Tyję od siedzenia i wiercenia paluchami w klawiaturze.
Co trzy dni dostaję wiadomości, że mi wyłączą, odłączą i wpiszą lub wypiszą.
Z miną dziewczynki z zapałkami proszę o zwłokę, cierpliwość, zrozumienie i wyrozumiałość. Przeciągam, wydłużam, wymyślam. I wtedy pani z radia bzdet dzwoni, że mam szansę na kasy w bród i dwa czajniki bezprzewodowe lub tapetę na czoło...
Tęsknię za Synem, do Szymona. Za Jego oczami, uśmiechem, opowieściami.
Sprzedam coś i pojadę. Na trochę, na chwilę, na oczu spojrzenie.
Żona wyszła, poszła. Zaraz wróci, przytuli, ogarnie myśli. Wyprostuje, uświadomi. Będę potulny.
A potem... kolejna porcja wertowania ogłoszeń, zgłoszeń, zachęt. Kolejna porcja przekleństw.

4 komentarze:

  1. Cierpliwości... i jak mówi stare przysłowie : w końcu będzie dobrze, a jeśli nie jest dobrze, to znaczy, że to jeszcze nie koniec :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja babcia miała zwyczaj do mnie mówić ...jak Ci dobrze to się nie ciesz, jak smutno to nie płacz ...albo wszystko i tak przemija ...na mnie działało :) Wszystkiego dobrego Ghia

    OdpowiedzUsuń
  3. życie tak się pokrętnie układa... tyle, co mogę, to myśleć ciepło i trzymać kciuki, za szczęśliwe zakończenie ;)

    OdpowiedzUsuń

statystyka