W łazience suszę
twój portret
obok widoczków, skarpet,
aktów byłej żony.
Suszę ustami
gapię dłońmi.
Twoje oczy wyszły wspaniale.
Reszta rozmyta. Drę raz, dwa, trzy.
Zostały widoczki.
Podarte oczy pływają w wannie.
Rozmyte usta przykleiły się do lustra.
Wyjmuję z kuwety kolejny
zachód
wschód.
Twój brzuch.
Ucięty kadr, pępek mruga zadowoleniem.
Na następnym same dłonie.
Potem stopy, plecy.
Puzzle tęsknoty.
Dzwonię na pogotowie, policję
do Boga.
Chyba cię zabiłem.
Nikt nie odbiera. Wszyscy zajęci
widoczkami.
Na lepszą przyszłość.
brawo!!!
OdpowiedzUsuńPrzerażająco doskonałe morderstwo.
OdpowiedzUsuńwow...
OdpowiedzUsuńnaprawdę mnie przytkało.
Usciski Holden!
Widzę rzadziej, a w poezję ...
OdpowiedzUsuńPo sobie pozostawiasz smak słów doskonałych.Szkoda że tak rzadko.
OdpowiedzUsuńWspaniały wiersz, Holdenie.
OdpowiedzUsuńCałuje mocno,
Pam.
Piękny wiersz Holden.Szkoda,że nie mogę obejrzeć Twojej łazienki.
OdpowiedzUsuńTWÓRCZE BAZGRANIE PO WYOBRAŹNI ...PULSUJĄCE, NAMACALNE, ŻYWE...
OdpowiedzUsuńPosklejać do kupy. Jak puzzle. Będzie żyła ;]
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, świetny wiersz
znakomite.
OdpowiedzUsuńNo to połechtało Cię. Z przykrością muszę przyznać, że wiersz doskonały.
OdpowiedzUsuńA ja trochę się wyłamię, bo choć też uważam, że dobry, to podoba mi się mniej niż takie twoje ostre, "z wnętrzności", jak choćby ten o post wyżej.
OdpowiedzUsuńPiekne...az mnie zatkalo.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń