W przyszłą sobotę. O godzinie 10. Żenię się.
Jedni mnie odwodzą od zamiaru, inni dobierają komentarze schludne, jeszcze inni niewybredne. Mają zabawę, ubaw, jazdę. Jest i grono dziwnie przychylne. Zdarzają się obojętni. Tych lubię.
Największy szacunek i podziw jednak budzi reakcja mojego Syna. Jego doping jest słyszalny przez moje serce i rozum.
Ci, którzy pukają się w czoło, a zarazem radzą mi bycie, a nie na całe życie podają argumenty, że jestem za stary, głupi, no i biedny.
Przytakuję, a ostatni podany przykład oklaskuję (bo o swojej głupocie nie wypada mi się wypowiadać). Tak! Jestem biedny.
Dokładnie cztery lata temu skończyło się moje szalone życie, gdy pieniędzy, whisky, hazardu było ile moja chora dusza zapragnęła.
Teraz nie mam pracy, żyję z dnia na noc. Zdarza się, że nie mam na chleb, a gdy mam kupuję papierosy. Przez pieniądze nie sypiam, nie dojadam, piję. Przez ich brak zrozumiałem, że można i trzeba żyć inaczej, chociaż trudno i dlatego czasami stoję na parapecie...
Żyję z pstrykania zdjęć (chociaż większość chce, bym to robił za darmo). Żyję też z darowizn i pożyczek. Czasami coś za kogoś napiszę, przepiszę, poprawię. Czasami nie robię nic...
Sandrę poznałem osiem miesięcy temu. Niewiele?
A ile trzeba, by tłum okrzyknął: TAK!
Najpierw ze sobą walczyłem, że nie mogę, że nie chcę, nie potrafię i przede wszystkim, że mnie nie stać. A potem poddałem się Jej miłości. Bezwzględnej, dojrzałej, pełnej. I uznałem, że mam prawo być szczęśliwy.
I jestem! Dzieli nas pokolenie. Nie dzieli nas nic.
Nie wiem, jak będzie po 16 czerwca z mieszkaniem, z pracą, z zepsutą pralką, próchnicą, z brakiem butów i chleba z serem. Nie wiem?! Jest jednak we mnie miłość. Taka, o którą się nie podejrzewałem. Taka, o której zapomniałem.
Nie żenię się z samotności, z powodu przegranej czy też dlatego, że jestem lekkoduchem. Robię, to z perfidnej, egoistycznej potrzeby bycia kochanym.
Ostatnie lata nauczyły mnie więcej, niż poprzednie 37. Wcześniej nie uważałem, nie dostrzegałem, nie analizowałem. Brałem!
Zachłanność doprowadziła mnie na dno. Czy dzisiaj daję? Próbuję, staram się. Nadal popełniam błędy, niektóre wciąż te same. Ale dzisiaj je dostrzegam, wcześniej miałem ogromną wadę wzroku...
Nie wiem dlaczego człowiek, którego uważałem za przyjaciela wyrzucił mnie na śmietnik?
Nie wiem dlaczego inni lubili mnie tylko wtedy, gdy miałem pieniądze i stanowisko?
Nie wiem nadal dlaczego dla wielu jestem gównem, a gówna nie należy ruszać?
Ale wiem, że poznałem przez ostatnie cztery lata ludzi, od których uczę się, których wypatruję, za którymi tęsknię i których kocham.
Przestałem dwa lata temu pisać bloga codziennie. Nie, żeby mi się nie chciało?! Tylko dlatego, że zrozumiałem, że moje codzienne zmagania obchodzą tylko mnie, a dla większości są zabawną lekturą przy obcinaniu paznokci...
A dlaczego napisałem dzisiaj? Bo miałem na to ochotę. Proste?! :)
Jedni mnie odwodzą od zamiaru, inni dobierają komentarze schludne, jeszcze inni niewybredne. Mają zabawę, ubaw, jazdę. Jest i grono dziwnie przychylne. Zdarzają się obojętni. Tych lubię.
Największy szacunek i podziw jednak budzi reakcja mojego Syna. Jego doping jest słyszalny przez moje serce i rozum.
Ci, którzy pukają się w czoło, a zarazem radzą mi bycie, a nie na całe życie podają argumenty, że jestem za stary, głupi, no i biedny.
Przytakuję, a ostatni podany przykład oklaskuję (bo o swojej głupocie nie wypada mi się wypowiadać). Tak! Jestem biedny.
Dokładnie cztery lata temu skończyło się moje szalone życie, gdy pieniędzy, whisky, hazardu było ile moja chora dusza zapragnęła.
Teraz nie mam pracy, żyję z dnia na noc. Zdarza się, że nie mam na chleb, a gdy mam kupuję papierosy. Przez pieniądze nie sypiam, nie dojadam, piję. Przez ich brak zrozumiałem, że można i trzeba żyć inaczej, chociaż trudno i dlatego czasami stoję na parapecie...
Żyję z pstrykania zdjęć (chociaż większość chce, bym to robił za darmo). Żyję też z darowizn i pożyczek. Czasami coś za kogoś napiszę, przepiszę, poprawię. Czasami nie robię nic...
Sandrę poznałem osiem miesięcy temu. Niewiele?
A ile trzeba, by tłum okrzyknął: TAK!
Najpierw ze sobą walczyłem, że nie mogę, że nie chcę, nie potrafię i przede wszystkim, że mnie nie stać. A potem poddałem się Jej miłości. Bezwzględnej, dojrzałej, pełnej. I uznałem, że mam prawo być szczęśliwy.
I jestem! Dzieli nas pokolenie. Nie dzieli nas nic.
Nie wiem, jak będzie po 16 czerwca z mieszkaniem, z pracą, z zepsutą pralką, próchnicą, z brakiem butów i chleba z serem. Nie wiem?! Jest jednak we mnie miłość. Taka, o którą się nie podejrzewałem. Taka, o której zapomniałem.
Nie żenię się z samotności, z powodu przegranej czy też dlatego, że jestem lekkoduchem. Robię, to z perfidnej, egoistycznej potrzeby bycia kochanym.
Ostatnie lata nauczyły mnie więcej, niż poprzednie 37. Wcześniej nie uważałem, nie dostrzegałem, nie analizowałem. Brałem!
Zachłanność doprowadziła mnie na dno. Czy dzisiaj daję? Próbuję, staram się. Nadal popełniam błędy, niektóre wciąż te same. Ale dzisiaj je dostrzegam, wcześniej miałem ogromną wadę wzroku...
Nie wiem dlaczego człowiek, którego uważałem za przyjaciela wyrzucił mnie na śmietnik?
Nie wiem dlaczego inni lubili mnie tylko wtedy, gdy miałem pieniądze i stanowisko?
Nie wiem nadal dlaczego dla wielu jestem gównem, a gówna nie należy ruszać?
Ale wiem, że poznałem przez ostatnie cztery lata ludzi, od których uczę się, których wypatruję, za którymi tęsknię i których kocham.
Przestałem dwa lata temu pisać bloga codziennie. Nie, żeby mi się nie chciało?! Tylko dlatego, że zrozumiałem, że moje codzienne zmagania obchodzą tylko mnie, a dla większości są zabawną lekturą przy obcinaniu paznokci...
A dlaczego napisałem dzisiaj? Bo miałem na to ochotę. Proste?! :)
zajebiście fajnie proste ;)! Ciekaw jestem tych 4 lat i tych ludzi i jak ich poznałeś...ale... życzę wciąż otwartej głowy.
OdpowiedzUsuńWyświechtane ostatnio twierdzenie 'żyj Tu i Teraz' ma sens. Egzystencjalne podejście każe dodać: życie z wewnętrzną zgodą na życie 'tu i teraz' ma sens. Nikt nie wie na pewno, co przyniesie jutro. Więc, szczęśliwa chwilo trwaj!
OdpowiedzUsuńSzczęśliwości - A.
P.S.
Post jak credo życiowe. Doskonały.
:))
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany tekst!
OdpowiedzUsuńMyślę, że wiele przeżyć życiowych jeszcze lepszych.
Muszę przyznać, że czytałam tekst, jak gdyby był o mnie napisany.
Tylko, że nie jestem mężczyzną, nie żenię się, ani nawet nie wychodzę za mąż w najbliższym czasie.
A, cała reszta, to ja.
Może tak naprawdę, kobiety od mężczyzn nie różnią się tak bardzo jak jest to nam wmawiane?
Pozdrawiam:)
A mnie szkoda dni, w których nie piszesz.A Twoje zmagania ze sobą ludzi obchodzą, czyli źle zrozumiałeś dwa lata temu.Obchodzą na zasadzie ,,o jak super, nie tylko mnie jest kijowo''. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę mądrego syna. Tobie życzę , by ta miłość trwała w Was codziennie:)
OdpowiedzUsuńAaa , zapomniałam dodać. Bardzo mi się podoba ta fotografia:))) Bardzo!
OdpowiedzUsuńGratulacje, Holden, najlepszego. Dodaje mi to otuchy - że nawet po najciemniejszym okresie, kiedy nie ma już nadziei, może pojawić się światło. Już tak długo siedzę w szambie, że przestaję w to wierzyć, ale jednak ciągle próbuję. Trzymaj się.
OdpowiedzUsuńTu i teraz i na później też : bądźcie szczęśliwi codziennym szczęściem. Takim zwykłym, gdy nie przeszkadza Ci, że Ona zasmarkana a Jej, że Ty masz sraczkę...Z całego serca życzę Wam dobrzy bądźcie dla siebie.
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńNajlepszego!
Pięknych dni, a tego wybranego szczególnie! Gratuluję! :)
OdpowiedzUsuńŻeby w nowym życiu nigdy nie powstały szczeliny do tęsknoty za dawnym!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego dla Was i dla każdego z osobna!
Dawno nic nie skomentowałam, choć zaglądałam. Odkrywasz siebie na nowo. To najważniejsze! Powodzenia i szczęścia z nową żoną życzę! ;)
OdpowiedzUsuńwprawdzie zaglądam rzadko, ale pamiętam...
OdpowiedzUsuńpiękny post, piękne wiadomości...
pomyślności Holden!
Prosto i odważnie - tak trzymaj! :)
OdpowiedzUsuń3m się!
OdpowiedzUsuńNapiszę tylko: JESTEM Z CIEBIE DUMNA.
UsuńZapomniałam dodać-JARKU:)
UsuńI tak właśnie trzeba
OdpowiedzUsuńWiedzieć czego sie chce w życiu i iść do przodu
Gratuluję :)
Miłość przenosi góry :-)
OdpowiedzUsuńNajlepszego :-)
Cieszę się i szczerze wam życzę jeszcze więcej miłości. Takiej prostej, czystej, codziennej.
OdpowiedzUsuńBądźcie szczęśliwi!
I szkoda że nie piszesz częściej ...
Zeżarło mój komentarz ...
OdpowiedzUsuńI tak powiem co zamierzałam.
Życzę wam jeszcze więcej miłości!
Cudnej, prostej, codziennej, szczerej ...
Bądźcie po prostu szczęśliwi.
CzY pierwsze wspolne malzenskie sniadanie juz za Wami? A moze celebrujecie malzenskie wylegiwanie sie w lozku? Sto lat Mlodej Parze!
OdpowiedzUsuńDziękujemy:)))))) Dochodzimy do siebie :)))) :******
OdpowiedzUsuńWięc życze Ci aby ta egoistyczna potrzeba bycia kochanym nigdy Cię nie opuściła,bo to najzdrowsze uczucie pod warunkiem,że z wzajemnością!Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia!
OdpowiedzUsuńDopiero zajrzalam po długiej nieobecności, a tu taki nius ! Najlepszego Jarku, bardzo sie za Tobą cieszę !
OdpowiedzUsuńM