środa, 5 stycznia 2011

portret

Sprawa jest świeża. Ma kilka dni, a raczej kilkadziesiąt godzin, więc wciąż to news. Przestał mi smakować alkohol. A konkretniej; rzygać mi się chcę, gdy czuję ten smród.

Test1.
Ledwo uratowałem klawiaturę komputera, gdy za rocznikami „Foto”, odnalazłem nienapoczęty gin lubuski. (Od kiedy tam stał???). Popędziłem do łazienki i tam dokończyłem dzieła zniszczenia.

Test2.
Spotkanie (dzisiaj, a może to było wczoraj) z człowiekiem z przeszłości. Podobnie jak ja, dużo kiedyś mógł. Ale w przeciwieństwie do mnie – on nadal może. Stał się czytelnikiem pierwszych rozdziałów, pisanej w mękach od miesięcy książki. Gadka szmatka, ukłony pokłony, lizanie ściemnianie. W pewnych kwadransach wypominanie i nagle sekretarka wnosi whisky z lodem. On pije, ja nie zauważam, a gdy dostrzegam, wygłaszam glosę: - Jeżeli jesteś za wydaniem tych bredni, to oświadczam, że większość z tego jest napisane pod wpływem lub z pragnienia wpływu. Muszę TO poprawić.
Gość nie zdziwił się. Pił z czwartej szklanki,a ponadto – jak inni – uznaje mnie za dziwadło, więc na pożegnanie odbija mu się tą whisky i wczorajszą kolacją, po czym żegna mnie z uśmiechem: - No to popraw, popraw, a ja się jeszcze napije.
Trzeźwy wsiadłem do pociągu i dokończyłem „Good night, Dżerzi”.

Moi Drodzy,
potraktujcie te słowa jak list od starego wariata, który lata temu w miłości do Kosińskiego przeczytał każdą jego literę, a potem z nadmiaru czasu pożarł twórczość Głowackiego. I dzisiaj z tej trzeźwej konsumpcji wynika, że kolega Dżanus oddał hołd Dżerziemu. Zrobił to na skróty, bo w książce tej wiele zapożyczeń „Z głowy” i wszelkich książek Kosińskiego, ale jak w mordę jeża: hołd.
Językiem Kosińskiego Głowacki napisał COŚ co się czyta dobrze i szybko, ale żeby uznać TO za dzieło trzeba by być pijanym, a jak na wstępie – smaki mi odeszły.
Pozdrawiam, cholernie trzeźwy, pisząc jak napruty. Holden

2 komentarze:

statystyka