…rozczulam się, wzruszam, inaczej oddycham. I wszystko, oczywiście, za sprawą Szymona. Od kilku godzin jesteśmy razem, a to wystarcza, abym tracił ochotę na łzy… Gorące powietrze, blisko tani, miejski basen i woda… mnóstwo wody! Nie umiem pływać, a On niczym delfin hasał i chlapał. Nurkował, skakał i był w siódmym niebie. Nawet na chwilę z Jego twarzy nie znikał uśmiech, więc mój smutek ochrzciłem wodą, schowałem go tam pod tonią.
I jak ja mam odejść, gdy On swoim oczami zniewala każdy mój ruch, każde moje słowo…?
Boże, ale jesteś przebiegły…
Jejku, jakie cudne zdjęcia.Zwłaszcza drugiego nie mogę się napatrzeć.Z takich małych chwil buduj przyszłość:)
OdpowiedzUsuńduzo ciepla dla Was obu...i sily..tak Ci teraz potrzebnej..
OdpowiedzUsuń...bardzo piękne fotografie.....z takich chwil składa się życie...łap ich jak najwęcej....
OdpowiedzUsuńTak całkiem, wcale, ani trochę nie pływasz? :)
OdpowiedzUsuń..ciepłe myśli..
Ja też nie umiem pływać :) A Twoje pojednanie z wodą (choć pozornie bez wody)to już duży krok do przodu. DUŻY.
OdpowiedzUsuńMoże być dobrze, zawsze o tym pamiętaj :)
OdpowiedzUsuńm.
puk puk?
OdpowiedzUsuńjesteś?
Słodka - budowanie przyszłości jest zagadką...
OdpowiedzUsuńCaminho - dziękujemy
Maju - wiem i wtedy zaczynam się gubić balansować
Zeruya - dziękuję za myśli, a z pływaniem kicha - wypaczone dzieciństwo:( - a mieszkałem nad jeziorem (blisko)
OdpowiedzUsuńLatarniku - oczywiście wszedłem do wody, Syn by mi nie wybaczył siedzenia na brzegu
Anonimowy-a? M? - chciałbym, chyba?
Emmo - jeszcze jestem!