Zły. Wściekły. Kłótliwy…
Zaczęło się od zaczepki złodzieja, który ukradkiem z bagażnika upłynniał trefny towar na targowisku, tuż po siódmej. – Komu to ukradłeś? – zapytałem wprost. Uszedłem z życiem, w tumulcie wyzwisk i pięści, łapiących powietrze.
Godzinę później, znowu. Robię zdjęcia (bo jeszcze na kilka godzin uciekłem z aparatem) zdewastowanego dworca, kilkadziesiąt kilometrów od Poznania. Opłakuję jego stan migawkami, gdy nagle mężczyzna w białej koszule i przeciwsłonecznych okularach chce mnie legitymować. Reaguję nerwowo.
– Panie, to nie PRL. Gdybym kradł, to spieprzałby pan, a tak, co? Dowodzik? A spadaj pan! Skończyło się na półgodzinnej rozmowie o jego służbie kolei.
Potem okazało się, że oszukała mnie kasjerka. Żądam czterech złotych. A ona, że komputer „jej tak, tu mówi” i „niech pan idzie do diabła”. Proszę o spotkanie z kierownikiem. – Nie ma – słyszę w odpowiedzi.
Odchodząc klnę pod nosem i obiecuję: - Ja tu jeszcze wrócę!
Postanawiam milczeć, ale NIE. Nie dzisiaj. Ten, cholerny poniedziałek prowokuje dalej. W parku dwóch żuli „prosi” o „ćmika”. Milczę! – Co, ty niemowa jesteś? Milczę. – Tak, on jest niemowa i chce w pierdol…
Odwracam się i już chcę wybuchnąć, gdy dzwonek telefonu przywołuje mnie do porządku. Dzwoni Sz.
Już dobrze………………
Ciężki dzień. Dobrze, że już dobiega końca...
OdpowiedzUsuńMałgorzato - mam nadzieję, że gość na którego czekam nie wyprowadzi mnie z równowagi, a ja go nie zamorduję:))))
OdpowiedzUsuńto dobrze, że przespałam ten dzień :)
OdpowiedzUsuńMargo - a bałaś się mnie spotkać? Tak Cię przestraszyłem:)))???
OdpowiedzUsuńRzeczywiście Poniedziałek.Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńSłodka - dziękuję:) już nigdzie nie wychodzę...czekam na wtorek...
OdpowiedzUsuńufff...
OdpowiedzUsuńodetchnęłam, bo w trakcie czytania nabierałam pewności, że jednak zarobisz jakiegoś siniaka.
już dobrze - to najważniejsze :-)
Emmo - a jednak... musiałem wyjść, bo gość wybrał spacer, a nie wejście na górę (facet, uspakajam - kogo? - siebie:))), a gdy wracałem napotkałem młodzieńca szarpiącego swoją (!) dziewczynę. Wtrąciłem się. Dostałem razy (jestem podrapany)od... dziewczyny, uwierzysz??? Niech ten dzień się już skończy. BASTA.
OdpowiedzUsuńZasada numer jeden: nigdy nie próbuj pomagać kobiecie, którą po ryju wali publicznie jej mężczyzna :)
OdpowiedzUsuńAle miałeś poniedziałek.. Oby cały tydzień nie był taki :)
..już po fakcie, więc nie wiem, czy moje współczucie Ci pomoże?.. czasem niestety przytrafiają się takie feralne dni.. pozdrawiam ciepło..:)
OdpowiedzUsuńLatarniku - zawsze będę bronił bitych Kobiet, tak mam. Ale jutro, aby przeżyć, będę pracował fizycznie, więc się wyżyję za ten feralny poniedziałek.
OdpowiedzUsuńAnSa - muszę się wyciszyć, to pomoże lekceważyć takie wydarzenia, takich ludzi
uwierzę, bo miałam w dalekiej rodzinie taki dziwny związek, ale na szczęście już się rozpadł, bo to było chore! ofiara jest zawsze silnie uzlażniona psychicznie od oprawcy i często to przybiera absurdalne formy - tak piszą mądrzy ludzie w fachowych publikacjach.
OdpowiedzUsuńWtorek będzie na pewno dużo, dużo lepszy ;)
OdpowiedzUsuńprzyjdę sprawdzić, czy był :)
Panna Skorpion :)
Widzę, że nie narzekasz na nadmiar wrażeń ;) To dobrze. Przynajmniej wydzielasz twórczą adrenalinę :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńEmmo - pozdrawiam we wtorek:)
OdpowiedzUsuńPanno Skorpion - zawsze zapraszam, wirtualne odwiedziny w końcu nie muszą być zapowiedziane
Kopaczu - no niby:))) masz rację! Serdeczności
No wiesz, bałabym się nie bałabym, nie wiem
OdpowiedzUsuńAle jak będę jechała do Poznania, napiszę, wypijemy, Ty kawę, ja kakao, mam ochotę na kakao, na Ukrainie było pychota i tak mnie naszła ochota...
:)
MARGO, a więc czekam:)
OdpowiedzUsuńodezwę się, już niedługo :)
OdpowiedzUsuń