- Musisz oddać aparat – syknęła kobieta-wąż do słuchawki telefonu.
- Muszę? – próbowałem się ratować.
- Tak jessssssssssst – wysyczała rozkaz.
Zdjęcia ratowały mnie od miesięcy. Przed kwaśnymi myślami, zgniłymi słowami, zamkniętymi oknami i drzwiami. Dzięki podglądaniu żyłem udając błogość… Zamiast przypisanych tabletek antydepresyjnych wybrałem zajęcia-spięcia-ujęcia… Nawet polubiłem to miasto. Inaczej zajęte-spięte-ujęte. Koniec igrzysk. Czy tylko chleba mi trzeba?
Słucham od godziny klezmerskiej muzyki i wydaję mi się, że czas wybrać się w podróż. W nieznane, obce, nie obejrzane.
(zawsze zbyt wiele mi się wdawało)……………………………..
Idę podwórkiem. I nagle
podbiega do mnie sześcioletni chłopczyk
w poziomkach policzków.
W ręce trzyma drewniany pistolet.
"Pif! Paf!" - strzela w moim kierunku.
Potem chowa broń do kieszeni.
"Robota skończona" - mówi i odchodzi.
Zawiadamiam rodzinę. Przyjaciół.
Dzwonię na milicję i zgłaszam swoją śmierć.
Ale wszyscy rozkładają ręce:
"Takie to czasy" - mówią.
(Ewa Lipska, Takie czasy)
MOJE ZDJĘCIA TEŻ NA http://fotoforum.gazeta.pl/u/gare_j71.html
Ma Twój telefon aparat?
OdpowiedzUsuńGrasz na czymś Holden? (Jeśli bym miał zgadywać, stawiam na gitarę:).
OdpowiedzUsuńJedź w podróż. Droga oczyszcza, zobaczysz wszystko z innej perspektywy, odetchniesz. W Hiszpanii jeszcze kilka miesięcy ciepłej, fajnej pogody. Pytam o instrument, bo mógłbyś pogrywać na ulicy:). Tak żyłem przez kilka lat i było fajnie. Tylko nie mów, że jesteś za stary:)
No z tym aparatem to głupio....
OdpowiedzUsuńnie wiem co napisać, nie będę się wymądrzać bo nie moja historia.... nie wiem już...
Śpiwór, plecak, parę majtek, skarpetek, gruby notatnik, flamaster, żeby pisać na kartonie nazwy miejscowości.
OdpowiedzUsuńW każdej kulturze droga jest ważna, jako symbol podróży do środka siebie. Indianie na przykład, czy Aborygeni, Hindusi do rzek świętych, Muzułamnie do Mekki;)
Nie podchodź tylko do tego, myśląc - jestem nieudacznikiem i idę się włóczyć, ale raczej jedź z myślą, że coś się stanie, coś w środku wreszcie się przełamie i będziesz mógł wejść na kolejny etap.
Sam widzisz, że tak jak teraz nie działa. Nawet ta głupia sytuacja z naszą Polską Pocztą jedynie udowodniła, że nic z tego - nie przedłużaj agonii, tylko się rusz:)
Sorry, że tak bezpośrednio, nie zrobiłbym tego, gdybym nie wiedział, że jesteś inteligentnym, oczytanym facetem, który ma już swoje lata i sobie poradzi.
Wykończysz się facet, jeśli będziesz siedział w Poznaniu i czekał na czyjąś łaskę.
Słodka - niestety nie:(
OdpowiedzUsuńMarcinie - gram na nerwach, grałem KIEDYŚ na skrzypcach :) a Hiszpania - tylko jak tam dojechać????
RYBIOOKA - no głupio, no strasznie i pusto:(
Marcinie - już jestem wykończony... a łaska... już nie liczę - nie mam na kogo i na co...
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=lW_XYk-Xc94
OdpowiedzUsuń:)))
Ciągle jeszcze masz szansę się wyrwać. Zrób po prostu coś poza schematami. Nawet na siłę. Żeby tylko wyrwać się z utartych ścieżek. Tyle tylko umiem poradzić. Jakbym był bogaty, to zaprosiłbym cię do swojej willi na Majorce, gdzie raczylibyśmy się dobrym winem i czytali poezje, nie rozmawiali o polityce (tym bardziej, ze mam wrażenie, że jesteśmy z dwóch krańców politycznego spektrum:)) i byłby luz. Niestety sam walczę o przetrwanie.
Powodzenia.
Marcinie - a jednak na Majorkę:((((:))))))
OdpowiedzUsuńKlezmerska muzyka ... dobrze posłuchać, pozwiedzać, zmienić, poprzyglądać się czemuś innemu, lub z innego punktu widzenia.
OdpowiedzUsuńCzytam Cię.
I myślę, że nie tylko chleba.
Na pewno nie.
Zeruya (o cudownym imieniu:) - wiem, że chleb nie jest moim pożywieniem. Zawsze byłem ptakiem, który latał po książkach, filmach, zdjęciach, przyrodzie... wolności - mi trzeba!!!!!
OdpowiedzUsuńRozmawiałam dziś z chemikiem *wyższe wykształcenie, bezrobocie, lat ok. 60, ciekawość życia i świata, masę dziwactw / nie wiem czy by się nie obraził, ale jakieś zdecydowanie ma/*
OdpowiedzUsuńusłyszałam to samo ...
Wolności...
podobno to jak żyje mu na nią pozwala
praca go nie ogranicza
jest zakochany
wciąż się uczy
żyje
Holdenie, o nieznanym mi imieniu :)
Wolność jest jak widać BEZcennA
Holden nie masz zobowiążań- no jest SZ. prawda...
OdpowiedzUsuńAle powinieneś odetchnąć, pojechać gdzie bądż!!
Ale czy chcesz zmiany? tak naprawdę?
Zeruya - KIEDYŚ, dawno na pomoście nad jeziorem, Kaszuby, godz. 22- 23, siedzimy we trzech nad jeziorem - pijemy piwo, whisky, palimy trawę - każdy może powiedzieć TYLKO jedno słowo - które NAS NAZYWA - CHÓREM wołamy: WOOOOLNOOOOŚĆ:) BYŁO, MINĘŁO???
OdpowiedzUsuńRybiooka - chcę, ale Szymon tak BARDZO MNIE ZNIEWALA...
Zgadzam się z Marcinem ( .. jeśli mogę ?).
OdpowiedzUsuńDroga - nawet jeśli nie wiemy najpierw dokąd prowadzi , na końcu poprowadzi do spokoju.
Tam się udaj, spróbuj !.Gdziekolwiek.
Już Ci kiedyś pisałam ,że Szymon - poczeka na spokojnego, szczęśliwego tatę..
P
Powiem Ci coś kolego... Jedź, idź, rusz się stamtąd. Jeśli nie zrobisz kroku w inną stronę - zginiesz. Nie raz byłem w takiej sytuacji więc wiem. Sz. możesz wytłumaczyć. Jest mądry. Zrozumie.
OdpowiedzUsuńALEJO, LATARNIKU - opowiem Wam Coś z mojego użalania się i walki ze samym sobą: MÓJ ojciec lał mnie za dnia i w nocy, nienawidziłem Go do 29 roku życia i przebaczyłem Mu... Nie widziałem Go od co najmniej 15 lat (próbowałem!!!!!!!!). Moja Córka - ma prawie 17 lat - myśli, że odszedłem od Jej Mamy - było skrajnie inaczej - nie widziałem Jej 6 lat... Boję się UTRATY, STRATY, ZATRATY Dziecka, które "wychowałem"... Boję się wyjazdu, bo On mi nie wybaczy przed 29 rokiem życia... Ja buntowałem się od skończenia 10 roku życia. Swojego ojca uderzyłem - po Jego kolejnym powrocie do domu, mamy, rodziny - w wieku 12 lat. Nie chcę powtórki. Nigdy NIE CHCIAŁEM BYĆ TAKI OJCIEC, a tak jestem do NIEGO cholernie podobny - wolę (i bez szaleństw mi tu na blogu!!!!) umrzeć niż powtórzyć tak dokładną Jego ścieżkę. Ja JESZCZE ŻYJĘ, dla Szymona!!!!!!!!!!!!!!!! Kurwa!!!!!!
OdpowiedzUsuńI dobrze! Żyjesz i oto tylko w tym wszystkim chodzi, Holden. O nic więcej. Skoro rozmawiasz z Synem tym jak jest z Tobą, to nie masz powodu się bać, ze Cię odrzuci. Ty nie chcesz go porzucić tylko znaleźć rozwiązanie impasu, w którym jesteś. Nic więcej.
OdpowiedzUsuńLatarniku - aleeeeeeee ja się po prostu BOJĘ!!!
OdpowiedzUsuńHolden, ja wiem, że nam tu wszystkim -
OdpowiedzUsuńtak cholernie łatwo się Tobie "radzi" -
mimo, iż - jestem absolutnie przekonany -
wszyscy mamy najlepsze intencje.
Ale tez nikt z nas - nie jest "w Twoich butach"
i tylko i wyłącznie TY możesz
wiedzieć - co będzie lepsze, jakie
rozwiązanie.
Proszę Cię jednak o wyrozumiałość
wobec moich słów - bo ani sam nie
jestem ojcem - więc cóż mogę mądrego
na TEN temat, ani nie byłem dłużej w sytuacji
"pod murem", gdy w dodatku - nie tylko
za siebie się bierze odpowiedzialność-
ale jednak z Twoich tu wcześniej słów
wynika, że Twój Syn - to mimo wieku -
mądry Gość i nie zakładaj a priori, iż
oceni Cię na NIE - gdybyś zdecydował się
na jakiś wyjazd. Przecież nie uciekniesz,
lecz wcześniej z Nim porozmawiasz,
doradzisz się - tak! - właśnie doradzisz
się.
On zapamięta swojego Ojca - Ciebie, jako
Kogoś, kto traktuje Go po partnersku,
a nie jak "malucha', za którego się
o wszystkim decyduje.
Jeśli Twój Szymon - ale nie po pierwszej
rozmowie! - lecz po kolejnej -
powie - NIE! - cóż , wtedy to inna sprawa...
(bo za pierwszym razem - to będzie zupełnie
naturalne, iż będzie przeciw Twojemu
wyjazdowi. To normalny odruch, nawet i dla
dorosłego.).
Gdybyś wyjechał bez słowa, gdybyś zakomunikował
Mu, gdybyś nakazał - tak-
wtedy by mógł sie na Ciebie zamknąć,
choć tez nie do końca...
Ale NIGDY nie zrobi tego, jeśli
po partnersku i szczerze z Nim
porozmawiasz,
jak jest i dlaczego potrzebujesz
takich, a nie innych decyzji.
Nie mam na myśli - "przeniesienia"
ciężaru decyzji na Niego. O nie!
Jedynie sugeruję szczerą rozmowę.
To najlepsze rozwiązanie wobec Dziecka.
Wszyscy byliśmy dziećmi i przecież
pamiętamy, jak bardzo nam często
doskwierało - to własnie traktowanie,
"jak dziecko".
Ale to tylko takie moje teoretyzowanie,
Holden.
To Ty jesteś Ojcem - i masz najlepsze
wyczucie swojego Syna.
Jedynie - proszę - nie patrz
przez pryzmat własnych relacji z Twoim Ojcem.
Im bardziej się będziesz starał INACZEJ -
tym mocniej będziesz się stawał "niewolnikiem"
tamtego obrazu z przeszłości, a i Ty i Szymon-
nie jesteście wcale kalką tamtych
sytuacji. Nikt nie jest, nigdy.
Rozpaplałem się , przepraszam.
Ale widzę, jak się jednak
miotasz, tam - w miejscu i jak Cie to
wysysa.
Az głupio tak teraz strzelić "pozdrawiam!",
ale jednak szczerze Cię pozdrawiam!
I wsłuchaj się w siebie, a później
pogadaj- tak otwarcie- z Twoim Szymonem,
nikt nie może Ci lepiej życzyć, niż On.
Marius - rozmowa TAK!, ale to jest bardziej skomplikowane... nie chcę tego rozpisywać, bo to wywlekanie wnętrzności...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję
Holden, Ty nie jesteś swoim ojcem i masz swoją własną drogę. My jej nie znamy, widocznie Ty też nie. możesz kręcić sie w kółko bez celu, ale sam widzisz, że gonisz już własny ogon.
OdpowiedzUsuńWierzę, że sam w sobie musisz znaleźć wyzwalacz do odejścia w inne miejsce, do jakiejś drogi.
Nie dajesz sobie szansy, stawiasz granice niepotrzebne i sam ze sobą grasz nie fair.
Przecież nikt z nas nie powie Ci- Holden masz tu pracę, auto i 100000 na dobry start. Bo wszystko jest w Twoich rękach.
Ale Ty widocznie potrzebujesz jeszcze się pokręcic w kółko. No i te słowa, że wolałbyś umrzeć niż ... Holden, skoro tak wolisz??
Trzymam za Ciebie kciuki i myślę ciepło.
Nie ma problemu, którego samobójstwo by nie rozwiązywało - to nie moje słowa, a Witkacego, który był konsekwentny. Piszę to na przekór, bo wiem, że z Ciebie - na szczęście - taki Wilbur. Wyjechałeś już do Wawy do pracy i nie straciłeś kontaktu z Szymonem, nie utraciły na tym Wasze relacje. Nie zapominaj, że Szymon jest coraz starszy i dojrzalszy i potrafi coraz więcej zrozumieć. Jak chodzi Ci o to, że chcesz być na każde zawołanie jego Mamy, żeby się nim zajmować, to jest Twój wybór. Abstrahuję oczywiście od faktu, że uwielbiasz się nim zajmować i jest dla Ciebie najważniejszą osobą w życiu. Jesteś jego ojcem i go kochasz. Jest jeszcze Twoje życie. Chyba lepiej będzie jak poszukasz roboty np. w ukochanym Gdańsku i będziesz się z nim widywał regularnie, niż siedział sfrustrowany w Poznaniu. Poza tym, często piszesz, że chciałbyś z kim być. Wybacz, ale chyba przy takim podejściu do swojego ojcostwa jak masz teraz, nie ma miejsca dla kobiety. Dla Szymona jesteś totus tuus i każdy potencjalny Twój związek przegra.
OdpowiedzUsuńspokojnie :-)
OdpowiedzUsuńnajlepiej brać wszystkie przeszkody siłą spokoju.
Anonimie - wolę być dobrym ojcem niż szczęśliwym dupkiem!
OdpowiedzUsuńHolden z Twoich wypowiedzi najważniejsze jest zdanie: "Ja JESZCZE ŻYJĘ, dla Szymona!!!!!!!!!!!!!!!!". Masz dla kogo żyć, wiesz co jest ważne - to cholernie dużo, już wygrałeś. Na pewno nie będzie powtórzenia relacji, bo Ty umiesz słuchać, a naprawdę podejrzewam, że Twój ojciec nie umiał, pewnie nie umiał też rozmawiać. Ty umiesz i chcesz, i się powtórzę to naprawdę dużo. Nie będę Ci radzić, bo nie mam dzieci i nie znam Ciebie, ale głęboko wierzę, że podejmiesz słuszną decyzję. A Szymon zrozumie, bo Ci ufa i kocha. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńP.S. Wczorajszy wieczorny post mnie poruszył. Podziwiam odwagę pisania o trudnych sprawach. Aż mnie zabolało.
Małgorzato - czy odwaga, czy desperacja, czy depresja????
OdpowiedzUsuńA zapomniałam. Uwielbiam Lipską. Opole ma to szczęście, że przyjeżdża tu dwa razy, w następny czwartek i w listopadzie. Podobno powieść jej nie wyszła (czekam w kolejce do przeczytania), ale wiersze ma takie jak lubię - ascetyczne i mądre.
OdpowiedzUsuńDla mnie odwaga, mimo wszystko.
OdpowiedzUsuń