od tygodnia
plujesz hiszpańskim
krew pomidorów
kapie na zgniecione kartki
czternaście
dwadzieścia jeden
co siedem
liczysz na
zatrudnienie
godzisz się na Malagę
taksówkarz wali do drzwi
!vale! !vale! !vale! !vale!
klniesz strachem
winą ojców i matek
pukanie cichnie
rolety zasłonięte zdjęciami Andaluzji
upijasz się
tchórzysz w samotności
Z zagubienia... Można się zagubić w wielowarstwowości tej procesji...
OdpowiedzUsuńLatarniku - autor zagubiony, a słowa? Zdradzę mały sekret - pisałem ten wiersz przez ostatnie dni na biletach. Małych, dużych. Wszelakich. A że moje łazikowanie, to taka procesja, więc poskładałem bilety i... wałęsają się teraz po biurku i na blogu:))))))
OdpowiedzUsuńnie tchórzysz!
OdpowiedzUsuńradzisz sobie. starasz się.
i żyjesz :-)
Emmo, żyję BO chcę.
OdpowiedzUsuńTchórzę w samotności... codziennie od nowa...
OdpowiedzUsuńEwo - MAMY podobnie...
OdpowiedzUsuńa ja nie...
OdpowiedzUsuńnie tchórzę tylko idę dalej :)
Jak przystaję, nachodzą na mnie czarne skrzydła i zaczynam się gubić.
Margo - tchórzostwo w poezji jest dozwolone:), a czarne skrzydła wypada zdjąć, Aniele:))))))))))
OdpowiedzUsuńWiersze na biletach... Dawno tego nie praktykowałem :)
OdpowiedzUsuń