Dobrze, że wziąłem aparat. Nóż się nie przydał. Nie ma ofiar. I grzybów brak w podpoznańskich lasach. Sz. daleko. Na góralskim weselu, a moje smutki w zmywarce. Wrzuciłem tam lepkie narzędzia zbrodni kuchennych. Boli mnie kciuk stopy. Niechcący kopnął leśnego ślimaka. Ma teraz wyrzuty sumienia. Opatruje go szybką kąpielą. Ale nadal pachnę farbą drukarską, bo zaczytałem się w genialnym tekście Jerzego Illga o Tischnerze w „Świątecznej”. I chwytam za „Filozofię dramatu”, moją pierwszą przygodę z Wielkim księdzem Józefem. I w sylabach tonę, bo Istnieją różne sposoby zasłaniania twarzy, jednym z najbardziej naturalnych i spontanicznych jest wstyd. Tak, to Jego słowa. Wielu rzeczy nauczył mnie Tischner. Szkoda, że tak słabym jestem uczniem…
Już dzisiaj nie wychodzę. Poszukam światła w tunelu zacisza własnych grzechów, pogwizdując na zbliżającą się letnią wichurę…
Smolik & Novika pasują do Twojego zagubienia
OdpowiedzUsuńJak miło pachnieć farbą drukarską.
OdpowiedzUsuńNie wydaje mi się, żeby aż tak słabym!
@Zeruya: -) wspaniałomyślna!
OdpowiedzUsuńEee tam... no moze trochę :P
OdpowiedzUsuń... jesteś uczniem dobrym, skoro pamiętasz o radach Mistrza i się starasz.
Trudno żeby zawsze wychodziło ?
książkę dostałem w 1990 roku, z wydania paryskiego... tyle już lat:) A Jego nie ma od 9... zagubiony i ten stan nie minął do dzisiaj...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń@CAMINHO - I!?
OdpowiedzUsuńspokojnej nocy, Holden!
OdpowiedzUsuńzaśnij kamieniem a obudź się ptakiem ;-)
Jutro sprawdzę, czy w augustowskich lasach są grzyby:))
OdpowiedzUsuń